Iskry na lodzie. Katowiczanie górą w górniczych derbach!
  Added 2 months ago   Skomentuj
Borys Kymona fot. Karolina Sommer | Planet of Hockey
Zawodnicy GKSu Jastrzębie mogą pluć sobie w brodę. Gdyby nie ich niefrasobliwość w obronie w drugiej tercji, gdy stracili aż cztery bramki, w tym jedną grając w przewadze, spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej.

Z początku pierwszej tercji więcej dogodnych okazji do objęcia prowadzenia mieli gospodarze. Już po trzech minutach gry gumę na bramkę wrzucał Emil Bagin, jednak zbijany po drodze krążek minimalnie minął „świątynie” Johna Murray’a. Niedługo później z prawego bulika przymierzył Teemu Pulkkinen, jednak posiadający polski paszport bramkarz gości wyszedł górą z tego starcia. 


W późniejszym etapie tercji spotkanie się wyrównało, a swoje szanse mieli również Bartosz Fraszko i Grzegorz Pasiut, jednak z ich strzałami bez zarzutu poradził sobie Jakub Lacković. Jako pierwszy worek z bramkami rozwiązał w 18 minucie spotkania Emil Bagin, który skorzystał z tego, że był niepilnowany na buliku przyjął krążek i przymierzył w samo okienko katowickiej bramki podrywając z miejsc kibiców na Jastorze. W ostatnich sekundach przed przerwą jastrzębianie starali się podwyższyć prowadzenie podczas odsiadki Marcusa Kallionkielego, jednak tym razem „Jasiek Murarz” nie dał się pokonać. 


Po przerwie do roboty zabrali się napastnicy katowickiej GieKSy, którzy starali się otworzyć swój strzelecki dobytek podczas tego meczu. Jako pierwszemu udało się to Bartoszowi Fraszce, który znalazł się w odpowiednim miejscu, aby dobić krążek, zbity przez Jakuba Lackovicia po kontrze Grzegorza Pasiuta. Od tego momentu na lodzie zaczęło coraz bardziej iskrzyć, a drzwi do boksów kar obydwu drużyn praktycznie się nie zamykały ze względu na ciągle przepychanki między zawodnikami. 


Podczas pierwszej takiej kary, którą odsiadywał Aleksi Varttinen bramkę zdobyli…. katowiczanie. Bramkę w osłabieniu zdobył Travis Verveda wykorzystując kontrę wypracowaną przez Stephena Andersona. Gdy zegar nieuchronnie zbliżał się do 30 minut świetną okazję na wyrównanie zmarnował Hannu Kuru, który mając przed sobą jedynie bramkarza uderzył wysoko nad bramką.  4 minuty później jastrzębianie znaleźli się w sporych kłopotach grając przez ponad minutę w trójkę przeciwko piątce rywali. Mało brakowało, a udałoby się przetrwać podwójne osłabienie, jednak na 8 sekund przed powrotem na lód Vratislava Kunsta, swoje pierwsze trafienie na polskich taflach zdobył z bliska Dante Salituro. 


Chwilę później czwartą bramkę mógł, a nawet musiał zdobyć Santeri Koponen, jednak świetna interwencja golkipera gospodarzy uchroniła jego zespół przed stratą kolejnego gola. Jednak co się odwlecze to nie uciecze i już 4 minuty później czwarte trafienie dla katowiczan stało się faktem. Najpierw Lacković będąc zasłaniany odbił strzał Igora Smala z niebieskiej linii, jednak był bezradny przy dobitce Bena Sokaya.


Ostatnie 20 minut również obfitowało w fizyczne starcia i wizyty zawodników na ławkach kar. Tak naprawdę przez całą tercje były zaledwie 3 świetne okazje na zdobycie bramki i wszystkie trzy zostały wykorzystane. Jako pierwszy swoją szansę wykorzystał Maciej Urbanowicz. Kapitan gospodarzy znalazł się w idealny miejscu w momencie odbicia strzału Jakuba Zurka przez Johna Murray’a i pokonał go strzałem między nogami. W tym momencie w sercach zawodników i fanów jastrzębskiego klubu rozbudziła się nadzieja na odmianę losów tego meczu. 


Wzrosła ona zdecydowanie w momencie kiedy korzystając z gry w podwójnej przewadze trener Robert Kalaber wziął czas, aby przekazać zespołowi wytyczne co do gry w formacji specjalnej. Ta zagrywka okazała się strzałem w dziesiątkę, bo zaledwie 4 sekundy po wznowieniu gry krążek do siatki strzałem z prawego bulika wbił Taneli Ronkainen wywołując euforie wśród publiczności i boksu drużyny. Na nieszczęście jastrzębian, w końcowym etapie meczu do głosu ponownie zaczęli dochodzić przyjezdni. 


Ostateczny cios zadał na 112 sekund przed końcem mecz Kacper Maciaś wpisując się na listę strzelców w dość kuriozalny sposób.  Początkowo wydawało się, że Jakub Lacković ma sytuacje pod kontrolą odbijając parkanem gumę uderzoną przez młodego obrońce, jednak ta poszybowała w górę, przelobowała zdezorientowanego bramkarza i wpadła ma za kołnierz lądując w bramce. Po tym trafieniu zawodnicy znad czeskiej granicy nie zdołali zdobyć kolejnego trafienia kontaktowego przegrywając mecz dwoma golami.


JKH GKS Jastrzębie – GKS Katowice 3:5 (1:0, 0:4, 2:1)

1:0 Emil Bagin – Martin Kasperlik – Szymon Kiełbicki (17:07)

1:1 Bartosz Fraszko – Grzegorz Pasiut – Mateusz Bepierszcz (24:11)

1:2 Travis Verveda – Stephen Anderson – Albin Runesson (26:45, w osłabieniu)

1:3 Dante Salituro – Stephen Anderson – Bartosz Fraszko (33:43, w podwójnej przewadze)

1:4 Ben Sokay – Igor Smal – Marcus Kallionkieli (38:34)

2:4 Maciej Urbanowicz – Jakub Zurek – Łukasz Nalewajka (49:47)

3:4 Taneli Ronkainen – Hannu Kuru (54:13, w podwójnej przewadze)

3:5 Kacper Maciaś – Aleksi Varttinen – Ben Sokay (58:08)


Sędziowali: Krzysztof Kozłowski i Mateusz Krzywda (główni) – Michał Kret i Michał Żak (liniowi)

Minuty karne: 10-18

Strzały: 36-33

Widzów: 480


JKH GKS Jastrzębie: Lackovic – Zurek, Bagin; Kasperlik, Kiełbicki, Kral – Ronkainen, Makela; Kaleinikovas, Kuru, Pulkkinen – Kunst, Hanzel; Urbanowicz, Petras, R. Nalewajka – Onak, Blomberg; Wawrzkiewicz, Ł.Nalewajka, Zając

Trener: Robert Kalaber


GKS Katowice: Murray – Verveda, Maciaś; Salituro, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen; Michalski, Anderson, Bepierszcz – Runesson, Englund; Smal, Sokay, Kallionkieli – Rydstrom, Chodor, Jonasz Hofman, Dawid, Kowalczuk

Trener: Jacek Płachta



© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by