Niepokonani na wyjazdach. Tyszanie górą w Toruniu!
Added 2 weeks ago
Skomentuj
Borys Kymona
fot. Karolina Sommer | Planet of Hockey
Wszyscy ci, którzy postanowili spędzić niedzielne popołudnie na toruńskim Tor-Torze na pewno nie żałują tej decyzji. Obejrzeliśmy dzisiaj dobry mecz, w którym główne role zagrali Mateusz Studziński i Tomas Fucik, dwaj najskuteczniejsi golkiperzy ligi.
Na początku spotkania krążek dość dynamicznie przemieszczał się po całej tafli, jednak jako pierwsi worek z bramkami rozwiązali tyszanie. Niespełna 4 minuty od pierwszego rzucenia krążka wznowienie po prawej ręce toruńskiego bramkarza wygrał Matias Lehonen, wycofał gumę do Rasmusa Heljanko. Ten znalazł na niebieskiej linii niepilnowanego Bartłomieja Pociechę, który mocnym strzałem przy słupku pokonał Mateusza Studzińskiego. Od tego momentu goście zaczęli coraz śmielej oddawać strzały i kilkukrotnie było blisko do podwyższenia wyników, lecz golkiper gospodarzy przy sytuacjach Jana Krzyżka, Mateusza Ubowskiego czy Dominika Pasia spisywał się wzorowo.
W 12 minucie szczęście uśmiechnęło się do Tomasa Fucika. Jesper Henriksson po widowiskowym rajdzie wymanewrował bramkarza i gdy wydawało się, że trafienie będzie formalnością to krążek… trafił w słupek, wzbudzając na trybunach jedynie jęk zawodu. Niedługo później z gumą pod tyską bramką pokazał się Julius Vatahalo, dwukrotnie starając się pokonać golkipera strzałami tuż przy słupku, jednak Fucik zablokował te uderzenia parkanem. Na trzy minuty przed końcem tercji swojej szansy w tercji torunian spróbował Viktor Turkin, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką.
Druga tercja wyhamowała nieco tempo w porównaniu do pierwszej odsłony spotkania. Tym razem optyczną przewagę na lodzie miały „Stalowe Pierniki”. Początkowe minuty nie obfitowały w ogrom sytuacji, jednak w 26 minucie samotną kontrę wyprowadził Nikolaj Syty, ale dzięki naciskowi Bartosza Ciury napastnik gospodarzy miał utrudnioną pozycje do strzału, z którym poradził sobie Tomas Fucik. 5 minut później w dogodnym miejscu znalazł się Jakub Prokurat, jednak zanim oddał strzał na bramkę, został uderzony przez Ciurę, który za swoje zachowanie musiał spędzić 2 minuty na ławce kar. Jego odsiadkę skrócili zawodnicy toruńskiej formacji specjalnej, doprowadzając do wyrównania. Po podaniu przez szerokość lodu Rusłana Bashirova na prawym buliku “gumę” przejął Robert Arrak, który złapał Fucika na przemieszczeniu tym samym wyrównując stan gry.
Bramka dla gospodarzy wpłynęła na grę tyszan, bowiem wreszcie zaczęli stwarzać sobie sytuacje pod bramką Mateusza Studzińskiego. Swoje szanse marnowali Matias Lehtonen czy Rasmus Heljanko, jednak wynik pozostawał bez zmian. Po końcowej syrenie pewne sprawy postanowili sobie wyjaśnić zawodnicy obydwu ekip, jednak sędziowie okazali łaskę i nie nałożyli na graczy żadnych kar.
Trzecia tercja od początku grana była na dużej intensywności, a obydwaj bramkarze mieli ręce pełne roboty. Najpierw refleksem w podbramkowym zamieszaniu musiał wykazać się Tomas Fucik, a chwilę później dwie kapitalne obrony zanotował Mateusz Studziński, najpierw radząc sobie ze strzałem z bliska Matiasa Lehtonena w przewadze, by potem poradzić sobie z próbą Mateusza Gościńskiego.
W 49. minucie wyborną okazję zmarnowali gracze z Tychów. Dominik Paś otrzymał kapitalne podanie zza bramki od Alana Łyszczarczyka, jednak będąc niepilnowanym i mając przed sobą jedynie bramkarza, przeniósł krążek niewiele nad poprzeczką, czego nie mógł sobie wybaczyć. Niedługo później na przymusowy odpoczynek sędziowie wysłali Jespera Henrikssona, co zdecydowanie nie spodobało się publiczności zgromadzonej na Tor-Torze. Tyszanom wystarczyły zaledwie 4 sekundy, aby wyjść na prowadzenie. Przeprowadzona w mgnieniu oka akcja bramkowa była połączeniem schematów z obydwu wcześniejszych trafień.
Po wygranym wznowieniu krążek szybko przemieścił się do niepilnowanego Lehtonena, który oddał piekielnie mocny strzał, nie dając szans na obronę. Po tym trafieniu goście nie osiedli na laurach i wciąż konstruowali kolejne sytuacje. 4 minuty po zdobyciu bramki z samotną kontrą do tercji rywala wjechał Alan Łyszczarczyk, jednak w ostatnim momencie Mateusz Zieliński kapitalną interwencję wytrącił mu krążek z łopatki i ratując skórę zespołowi. Na równą minutę przed końcem meczu trener Energi, Juha Nurminen postanowił zdjąć bramkarza z lodu i w szóstkę postarać się wyrównać.
Plan szybko spalił na panewce, bo krążek przejął Łyszczarczyk i przez całą taflę posłał precyzyjne uderzenie do pustej toruńskiej bramki, ustalając tym samym wynik spotkania.
KH Energa Toruń - GKS Tychy 1:3 (0:1, 1:0, 0:2)
0:1 Bartłomiej Pociecha – Rasmus Heljanko – Matias Lehtonen (03:29)
1:1 Robert Arrak – Ruslan Bashirow – Alex Vorona (32:19, w przewadze)
1:2 Matias Lehtonen – Rasmus Heljanko – Bartłomiej Jeziorski (49:06, w przewdze)
1:3 Alan Łyszczarczyk (59:22, do pustej bramki)
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Marcin Polak (główni) – Sławomir Szachniewicz i Michał Kłosiński (liniowi)
Minuty karne: 6 - 8
Strzały celne: 29 - 25
Widzów: 880
KH Energa Toruń: Studziński (do 59:00 i od 59:22) – Jaworski, Johansson; Napiórkowski, Arrak (2), Kalinowski (2) – Zieliński, Svars; Bashirov, Syty, Vorona – Henriksson (2), Lawlor; Fjodorovs, Vahatalo, Persson – Kurnicki, Gimiński; Maćkowski, Prokurat, Kviatkovski
Trener: Juha Nurminen
GKS Tychy: Fucik – Kaskinen, Bizacki; Łyszczarczyk, Komorski (2), Paś – Ciura (2), Pociecha; Lehtonen, Monto, Heljanko – Ahola, Sobecki; Larionovs, Turkin, Jeziorski – Viinikainen (2), Kucharski; Krzyżek, Ubowski (2), Gościński
Trener: Pekka Tirkkonen