Pierwsze trafienie w tym meczu padło błyskawicznie, bo już po 87. sekundach. Ville Heikkinen szybko wprowadził krążek do tercji rywala, zauważył nadjeżdżającego Sama Marklunda, któremu zostawił gumę pod opieką. Szwedzki napastnik Unitów niedługo myśląc uderzył zza bulika na bramkę Tomasa Fucika korzystając z tego, że był on zasłaniany. Strzał przeleciał obok golkipera i zatrzymał się w dalszym rogu bramki. Nie trzeba było długo czekać na próbę wyrównania po drugiej stronie lodu. Niespełna minutę później na bramką Linusa Lundina pognał Mark Viitanen, jednak jego mocne uderzenie, choć sprawiło bramkarzowi pewne problemy nie wpadło do siatki. Tyszanie nie ustawali w atakach i w 4. minucie wszystko wskazywało na to, że tym razem będzie już 1:1. Olaf Bizacki wrzucił krążek w stronę bramki gospodarzy, a tam dopadł do niego Rasmus Heljanko, lecz pomimo odkrytej blisko połowy bramki trafił w boczną siatkę.
W kolejnych minutach akcja meczu przeniosła się ponownie pod tyską bramkę. Jako pierwszy wynik podwyższyć mógł Carl Ackered, ale jego uderzenie z dystansu zatrzymało się na poprzeczce, ku rozczarowaniu publiczności. Kolejna świetna okazja przydarzyła się oświęcimianom w połowie tercji. Wybita guma niefortunnie odbiła się od bandy i wleciała prosto pod kij nadjeżdżającego samotnie Krystiana Dziubińskiego. Popularny „Dziubek” nie wykorzystał tej, wydawałoby się stuprocentowej sytuacji muskając jedynie słupek. Na niespełna 7 minut przed przerwą goście zmarnowali kolejną kapitalną sytuacje do wyrównania, a ponownie pechowcem okazał się Heljanko. Fiński zawodnik dostał świetne podanie od swojego rodaka, Matiasa Lehtonena, ale gdy oddawał strzał z bliska to świetnie w bramce przemieścił się Lundin umiejętnie blokując gumę parkanem.
Drugą tercję od dalszych ataków rozpoczęli przyjezdni z Tychów. Jako pierwszy szczęścia spróbował Olaf Bizacki, jednak Linus Lundin odbił ten strzał na siatkę okalającą taflę. Chwilę później wyrównać mógł Bartłomiej Jeziorski, lecz jego uderzenie z przestrzeni między bulikowej ugrzęzło w nogach golkipera. Co się odwlecze, to nie uciecze i w 27. minucie szwedzki bramkarz biało-niebieskich w końcu skapitulował. Korzystając z liczebnej przewagi po karze Romana Dyukova trójkolorowi szybko założyli hokejowy zamek co usz doprowadzając do zamieszania pod „świątynią” rywali. Po jednym z takich mętlików najprzytomniej zachował się kapitan tyszan, Filip Komorski wbijając z bliska krążek do siatki. W następnych minutach tempo gry nieco spadło, jednak tuż po zakończenia regulaminowego power-breaku Unia ponownie wyszła na prowadzenie. Radosław Galant wygrał wznowienie, wycofał na niebieską linię do Carla Ackereda, a ten pociągnął ile sił, oddając strzał z gatunku tych nie do obrony „zrywając pajęczynę” z bramki gości. Po raz kolejny to gościa zza Wisły musieli gonić wynik i blisko wyrównania był Alan Łyszczarczyk na niespełna 2 minuty przed syreną ogłaszająca przerwę. Wychowanek nowotarskiego Podhala dostał kapitalne podanie przez 3/4 tafli, jednak będąc tuż przed bramką był twardo, ale przepisowo zatrzymany przez wracającego za nim Dyukowa. Ze względu na to, że „Łyżka” upadając wpadł na Lundina wywiązała się szamotanina wywołana przez gospodarzy ruszających na pomoc swojemu bramkarzowi.
Trzecia tercja była najmniej intensywna ze wszystkich, dość powiedzieć, że pierwsze celne uderzenie na bramkę padło po pięciu minutach gry. W ostatnich minutach aktywne zrobiły się pierwszy atak tyszan. Najpierw Linusa Lundina starał się pokonać duet Łyszczarczyk-Komorski, jednak zarówno wrzutka tego pierwszego, jak i strzał z praktycznie zerowego kąta drugiego nie miały szans zaskoczyć świetnie dysponowanego dziś golkipera. W 56. minucie czas zaczynał grać na niekorzyść gości, którzy wciąż potrzebowali wyrównującego trafienia. Ponownie byli blisko, tym razem tuż przed bramką z gumą minął się Bartłomiej Jeziorski, co wykorzystał Adrian Prusak, który pognał z kontrą, przełożył krążek na backhand, ale jego uderzenie pozostawiało wiele do życzenia. Na 2 minuty i 31 sekund przed końcem na ławkę kar odesłany został Carl Ackered, co trójkolorowym udało się wykorzystać po zaledwie 9 sekundach. Od razu po wznowieniu gry tyszanie zaczęli oddawać strzał za strzałem, jednak były one sprawnie blokowane. Sytuacja uległa zmianie, gdy do krążka dorwał się Łyszczarczyk, który miał coś do udowodnienia w tym meczu. Najlepiej punktujący zawodnik zeszłego sezonu w barwach GKS-u oddał uderzenie z niebieskiej linii, a ten przelatując między wszystkimi zawodnikami, wpadł do bramki.
Dogrywka mogła zakończyć się już po kilkunastu sekundach po tym, jak Alan Łyszczarczyk pokusił się o kolejne trafienie, jednak obił jedynie słupek, zrzucając fanom Unii kamień z serca. Sytuacja na lodzie obróciła się o 180 stopni, gdy dwuminutową karę otrzymał Filip Komorski, wplątując kolegów z zespołu w niemałe tarapaty. Tyszanie bronili się dzielnie, udało się im przetrzymać całe osłabienie, grając bardzo odpowiedzialnie. Z perspektywy czasu okazało się, że heroiczna gra w trójkę przeciwko czwórce rywali była jedynie przedłużeniem swojej gry, bowiem już 6 sekund po powrocie „Komory” na lód złotą bramkę zdobył Christopher Liljewall. Carl Ackederd podał krążek pod bramkę, a tam już czekał jego partner z ataku, który jedynie dołożył kija, powodując wybuch euforii na trybunach oświęcimskiego lodowiska i kończąc tym samym mecz.