Bez szału. Tyszanie górą po dublecie Larionovsa
Added 3 weeks ago
Skomentuj
Borys Kymona
fot. Jacek Kopciński | Planet of Hockey
Dzisiejsze spotkanie zdecydowanie nie trafi do annałów hokeja. Pomimo dość ofensywnej gry obydwu zespołów, na lodzie nie działo się wiele, a także świetną formę prezentowali obydwaj bramkarze. Na uwagę zasługuje również Danila Larionovs, który po słabym początku sezonu notuje kolejne spotkanie z bramką.
Pierwsze minuty zostały zdominowane przez tyszan, którzy mimo wielu sytuacji długo nie umieli pokonać świetnie dysponowanego dzisiaj Patrika Spesnego. Najbliżej otwarcia wyniku byli w 7. minucie zawodnicy pierwszego ataku. Alan Łyszczarczyk przymierzył spomiędzy bulików, a pod bramką na dobitkę czaił się jeszcze Filip Komorski, jednak golkiper gości zachował czujność. Sosnowiczanie po raz pierwszy zaatakowali dopiero po niespełna dziesięciu minutach. Najpierw Damian Tyczyński uderzył obok słupka, a chwilę później Piotr Ciepelewski sprawdził czujność Tomasa Fucika, ale ten interweniował bez zarzutu. Długotrwałe bicie głową w mur, w postaci Spesnego przerwał dla tyskiego zespołu Daniła Larionovs. Po podaniu Mateusza Bryka krążek trafił pod kij łotewskiego napastnika, który na raty pokonał bramkarza rywali strzałem między nogi.
W 15. minucie krążek znalazł się w tyskiej bramce, jednak trafienie nie zostało uznane. Witalij Andriejkiw chciał rollingiem posłać krążek na drugą stronę tafli, jednak guma natrafiła na… łyżwę sędziego liniowego i poszybowała wprost na bramkę. Fucik wyjechał z bramki, żeby przejąć krążek, jednak całkowicie zaskoczony takim stanem rzeczy rzucił się rozpaczliwie niczym na piłkarskiej murawie, ale nie wystarczyło to do obrony. Zawodnicy Zagłębia padli sobie w ramiona, jednak sędziowie szybko ściągnęli ich na ziemię anulując trafienie. Pod koniec tercji goście zaczęli coraz częściej dochodzić do głosu, ale pomimo prób Patryka Krężołka, Jakuba Saura czy Mirko Djumicia szczęście było po stronie tyskiego golkipera.
Druga tercja, podobnie jak poprzednia nie porywała swoim tempem. Ponownie inicjatywę w meczu mieli tyszanie, jednak nie umieli jej udokumentować kolejnym trafieniem. Mogło sir to wydarzyć już w 22. minucie po strzale z bliska Joony Monto, lecz krążek zatrzymał się na słupku bramki Patrika Spesnego. Przez następne minuty trójkolorowi nie ustawali w atakach oddając uderzenia praktycznie z każdej pozycji w tercji rywala, ale Spesny bronił dziś znakomicie, co rusz to udowadniając. Wyjątkowo aktywny w tych staraniach był pierwszy atak gospodarzy. Każdy z tria Łyszczarczyk – Komorski – Paś miał dogodne sytuacje do zmiany wyniku, lecz nie wystarczyło to na golkipera gości. Zawodnicy znad Brynicy skupiali się głównie na grze w defensywie i z rzadka pojawiali się przed bramką Tomasa Fucika. Swoje szanse marnowali Oskar Krawczyk i Michał Kotlorz, lecz ich uderzenia były zbyt lekkie.
Ostatnie 20 minut rozpoczęło się od drugiej bramki dla GKS-u. Trafienie było dość kuriozalne, ponieważ guma niefortunnie odbiła się od bandy i pod bramka przejął ją Daniła Larionovs, który złapał Patrika Spesnego na przemieszczeniu i umieścił krążek w pustej bramce. W trzeciej tercji zawodnicy gości zaczęli grać zdecydowanie bardziej agresywniej, co przełożyło się n łącznie 6 karnych minut. Następne minuty to ponowne długotrwałe bicie głową w mur przez tyszan i kapitalne interwencje Spesnego, który co rusz ratował zespół z opałów. Ostatnie 6 minut to całkowita zamiana ról i determinacja graczy Zagłębia. Na niespełna minuty przed końcem meczu trener Piotr Sarnik wziął czas, a także ściągnął bramkarza i w jego miejsce wpuścił dodatkowego, szóstego zawodnika. Od tej pory sosnowiczanie grali bardzo odpowiedzialnie, szanowali krążek i praktycznie nie opuszczali tyskiej tercji. Gospodarze kilkukrotnie mogli wyjść z krążkiem i wbić go do pustej bramki, jednak za każdym razem przeszkadzali im w tym obrońcy. Raz było bardzo blisko, jednak Marek Charvat pognał w szaleńczym rajdzie za krążkiem i zatrzymał tuż przed linią bramkową powodując głośny jęk zawodu na trybunach. Napór gości został udokumentowany bramką na 17 sekund przed końcem, kiedy to w podbramkowym zamieszaniu Jasperi Viikila wykorzystał chwilową dezorientacje Fucika wbijając krążek do siatki z najbliżej odległości. Na kolejne trafienie zabrakło już czasu, jednak zdecydowanie okazji do tego nie brakowało.
GKS Tychy – EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 2:1 (1:0, 0:0, 1:1)
1:0 Danila Larionovs – Mateusz Bryk – Jan Krzyżek (11:27)
2:0 Danila Larionovs – Olaf Bizacki – Olli Kaskinen (42:41)
2:1 Jesperi Viikila – Ilya Korenchuk – Michał Kotlorz (59:43, z pustą bramką)
Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Andrzej Nenko (główni) – Michał Kłosiński i Igor Dzięciołowski (liniowi)
Minuty karne: 2-10
Strzały celne: 42-21
Widzów: 1347
GKS Tychy: Fucik – Kaskinen, Bizacki; Łyszczarczyk, Komorski, Paś– Kakkonen, Viinikainen, Jeziorski, Monto, Lehtonen – Ciura, Pociecha; Viitanen (2), Turkin, Gościński – Bryk, Krzyżek; Larionovs, Ubowski, Kucharski
Trener: Pekka Tirkkonen
EC Będzin Zagłębie Sosnowiec: Spesny (do 57:13 i od 58:43 do 59:20) (2) – Charvat (2), Kotlorz (2), Szturc, Tyczyński, Krężołek – Saur, Sozanski; Ciepelewski, Viikila, Djumić (2) – Krawczyk, Andriejkiw (2); Bernarcki, Nahunko, Karasiński – Włodara, Korenchuk, Butsenko, Naróg
Trener: Piotr Sarnik