Rollercoaster w Satelicie!
  Added 2 weeks ago   Skomentuj
Borys Kymona fot. Jacek Kopciński | Planet of Hockey
Każdy, kto po zakończeniu pierwszej tercji dzisiejszych derbów stwierdził, że emocje w tym meczu już się skończyły, był w grubym błędzie. Zawodnicy katowickiej GieKSy w trakcie następnych dwudziestu minut nawiązali kontakt z rywalem, zmieniając wynik z 0:4 na 3:4 i gwarantując emocje do ostatnich sekund.
Spotkanie mocnym akcentem rozpoczęli tyszanie. Już 45 sekund od pierwszego rzucenia krążka na lód wystarczyło, aby otworzyć wynik meczu. Olaf Bizacki wrzucił krążek w niebieskiej linii, do którego pod bramką najszybciej dopadł Alan Łyszczarczyk i strzałem z bliska pokonał Johna Murraya.

Goście nie zwolnili tempa ani o jeden ton i już 106 sekund później twierdza „Jaśka Murarza” runęła po raz drugi. Wszystko przez (wiel)błąd katowickiej defensywy, która na tyle zaaferowała się poczynaniami Bartłomieja Jeziorskiego, że nikt nie zwrócił uwagi na niepilnowanego Bizackiego. Popularny „Bizak” został postawiony przed faktem dokonanym i wystarczyło jedynie wbić gumę do pustej siatki. Następne minuty to dalszy obraz dominacji przyjezdnych, a katowiczanie, jakby sfrustrowani sytuacją na lodzie, grali dość ostro i mieli problem z konstruowaniem akcji.

Jedyną groźniejszą okazją pod bramką Kamila Lewartowskiego była próba z prawego skrzydła Marcusa Kalionkielego, jednak golkiper gości poradził sobie z tym uderzeniem.

Tuż po tej szansie trójkolorowi wyprowadzili zabójczą kontrę. Daniła Larionovs obsłużył wspaniałym podaniem Jere-Matiasa Alanena, a ten strzałem pod poprzeczkę popsuł jeszcze bardziej nastroje wszystkim związanym z GieKSą. Tego był też zbyt wiele dla Johna Murray’a, bowiem ten czym prędzej zabrał swoje rzeczy i ustąpił miejsca w bramce Michałowi Kielerowi.

W 17. minucie gospodarze mieli jedyny podczas pierwszej odsłony przebłysk, kiedy to swoich szans spróbowali Patryk Wronka i Johan Norberg, lecz ich próby kolejno sprzed bulików i „z zakrystii” nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Na dobicie zagubionych katowiczan 16 sekund przed końcem, czwarte uderzenie zadał Mateusz Gościński, a będąc ścisłym, zrobił to Albin Runesson strzelając samobója. Gościński zakończył kolejną szybką kontrę, jednak golkiper poradził sobie jeszcze z jego próbą, przy niefortunnym rykoszecie był już bezradny.

Nie wiadomo co wydarzyło się w szatni graczy z Katowic, ale na drugą tercję wyszli tak naładowani energią, że aż biła od nich chęć doprowadzenia do wyrównania, choć sytuacja była nieciekawa. Pomimo tego w 22. minucie bliski kolejnego trafienia był Dominik Paś, jednak fenomenalnie interweniował Michał Kieler.

Im dłużej trwała tercja, tym bardziej widoczna byłą przewaga GieKSiarzy. Pierwszym sygnałem do ataku była akcja Grzegorza Pasiuta i Bartosza Fraszki, ale tym razem szczęście było jeszcze po stronie Kamila Lewartowskiego. Gorąco zaczęło się robić w 29. minucie, gdy na ławkę kar odesłany został Bartłomiej Pociecha. Tyszanie byli wtedy przez praktycznie cały okres gry w osłabieniu zamknięci we własnej tercji.

Wyjątkowo aktywny w tym momencie meczu był Brandon Magee, który dokonał rzeczy niecodziennej. Albowiem podczas rozgrywania jednego zamka dwukrotnie złamał swój kij podczas oddawania strzału z bulika. Za trzecim razem natomiast, gdy tym razem kij wytrzymał moc uderzenia Lewartowski przesunął bramkę powodując tym przerwę w grze.

Dokładnie w momencie upłynięcia kary Bartłomieja Pociecha padło pierwsze trafienie dla gospodarzy. Kacper Maciaś wykorzystał fakt, że Kamil Lewartowski jest zasłaniany i sprytnym uderzeniem zaskoczył golkipera. Przez szczelną obronę GieKSy starał przebić się Alan Łyszczarczyk, jednak guma nie zmieściła się między barkiem Michała Kielera a słupkiem.

Zaraz potem katowiczanie włączyli kolejny bieg w swojej machinie. Bartosz Ciura zbyt łatwo odpuścił Marcusowi Kallionkielemu, a ten wysunął krążek Stephenowi Andersonowi, który nie zwlekając zbyt długo potężnym strzałem zmniejszył dystans do dwóch trafień. Licznie przybyli na trybuny „Satelity” stan ekstazy 66 sekund później. Wtedy to Jean Dupuy z najbliższej odległości pokonał swojego byłego kolegę z zespołu dokonując niemożliwego i prawie całkowicie odrabiając straty z pierwszej tercji.

W ostatnich sekundach na domiar złego tyszanie popełnili głupi błąd, podczas gry w przewadze popełnili błąd przy zmianie co spowodowało dwuminutowe wykluczenie. Tuż po tym jak do uszu wszystkich na lodowisku dotarł sygnał syreny wieszczącej koniec tercjo krążek znalazł się w siatce. Wybuch radości trzeba było jeszcze wstrzymać, ponieważ sędziowie postanowili ocenić czy n pewno krążek minął linie przed upływie czadu. Po analizie bramka, ku niezadowoleniu trybun nie została uznana.

Trzecia tercja zaczęła się od mocnego wejścia. I to dosłownie, bo Pontus Englund za atak na Joonę Monto mógł szybciej wejść pod prysznic, a jego drużyna zmuszona była grać pełne 5 minut w osłabieniu. Swoje szanse marnowali tyszanie, a z kontratakiem pod bramkę rywali wybrał się Bartosz Fraszko, ale tylko czujna postawa Kamila Lewartowskiego uratowała tyszan od wyrównania.

Dłużni nie chcieli pozostać Jere-Matias Alanen i Filip Komorski, ale z ich próbami poradził sobie Michał Kieler. Pod tyską bramką ponownie gorąco zrobiło się już po niewykorzystanej przewadze, gdy „Lewar” kapitalnie obronił próbę Santeriego Koponena i dobitkę Albina Runessona. Ostatnie minuty to rosnący napór gospodarzy, którzy ani myśleli oddać mecz bez walki, a goście liczyli głównie na możliwość skradnięcia rywalowi kilku cennych sekund niż nad akcją bramkową.

Na 35 sekund przed końcem Jacek Płachta niczym przy pokerowym stole zagrał "all in" i ściągnął z bramki Kielera, posyłając dodatkowego zawodnika na lód. Na nic się to jednak zdało i szaleńczej pogoni za wynikiem nie udało się doprowadzić do szczęśliwego końca.

GKS Katowice – GKS Tychy 3:4 (0:4, 3:0, 0:0)

0:1 Alan Łyszczarczyk – Olaf Bizacki (00:45)
0:2 Olaf Bizacki – Bartłomiej Jeziorski (02:31)
0:3 Jere-Matias Alanen – Danila Larionovs – Olli-Petteri Viinikainen (09:29)
0:4 Mateusz Gościński (19:44)
1:4 Kacper Maciaś – Aleksi Varttinen (30:50)
2:4 Stephen Anderson – Marcus Kallionkieli (35:39)
3:4 Jean Dupuy – Ben Sokay (36:45)

Sędziowali: Wojciech Czech i Tomas Cabak (główni) – Artur Hyliński i Michał Żak (liniowi)
Minuty karne: 31-6
Strzały celne: 32-26
Widzów: 1435

GKS Katowice: Murray (od 09:29 do 59:25 Kieler) – Englund (27), Runesson; Wronka, Pasiut, Fraszko – Norberg (2), Verveda; Sokay, Mroczkowski, Dupuy – Koponen, Varttinen; Magee (2), Anderson, Kallionkieli – Jakub Hofman, Maciaś; Bepierszcz, Smal, Michalski
Trener: Jacek Płachta

GKS Tychy: Lewartowski – Kakkonen, Viinikainen; Viitanen, Monto, Jeziorski – Kaskinen, Bizacki; Łyszczarczyk, Komorski (2), Heljanko  – Ciura, Pociecha (2); Turkin, Ubowski  – Bryk, Krzyżek; Larionovs, Alanen, Gościński
Trener: Pekka Tirkkonen

© 2025 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by