Dwudziestoletnia historia napisana na nowo!
Added One month ago
Skomentuj
Jacek Kopciński
fot. iihf.com

Po raz pierwszy po 20-letniej przerwie reprezentacja Słowenii utrzymała się w gronie najlepszych ekip świata. Popularne Rysie sensacyjnie pokonały Francję 3:1 i kosztem trójkolorowych pozostały na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Słoweńcy od początku turnieju w Sztokholmie skazywani byli na porażkę i powrót do dywizji IA. Ich występy w poprzednich meczach potwierdzały tezę, że są najsłabszą ekipą w tej grupie. Drużyną, która w największym stopniu nawiązywała swoją postawą w Avicii Arenie do formy "Rysi" była reprezentacja Francji, która w siedmiu meczach zgromadziła zaledwie jeden punkt na swoim koncie.
Było zatem jasne, że bezpośredni pojedynek rozstrzygnie o tym, która z ekip pozostanie na tym poziomie rozgrywkowym, a która wypadnie z grona najlepszych drużyn świata.
O sporej pomocy mówić mogą Słoweńcy ze strony Francuzów w pierwszej tercji tego pojedynku. "Trójkolorowi" w pierwszych minutach meczu często przekraczali przepisy i odsyłani byli na ławkę kar. Podczas, gdy na ławce kar swoje przewinienia odsiadywała dwójka Francuzów Zan Jezovsek otworzył wynik meczu, zaskakując zasłoniętego Quentina Papillona.
W 13. minucie okazję na podwyższenie prowadzenia zmarnował Jan Drozg, który nie wykorzystał rzutu karnego.
Jeszcze w tej tercji Słoweńcy po raz drugi pokonali francuskiego bramkarza - tym razem podczas gry w równych zestawieniach. W 17. minucie na listę strzelców wpisał się Nik Simsic, dobijając do pustej bramki strzał Roka Kapela.
Dwubramkowe prowadzenie Słoweńców utrzymywało się bardzo długo. Duża w tym zasługa golkipera Lukasa Horaka, który bronił jak w transie, skutecznie powstrzymując ataki rywali.
Na niespełna trzy minuty przed zakończeniem trzeciej tercji trener Francuzów podjął konieczne ryzyko, wprowadzając dodatkowego napastnika w miejsce golkipera. Już kilka sekund później decyzja ta mogła przynieść bramkę dla Słoweńców - po strzale Roberta Sabolica krążek minimalnie minął bramkę "trójkolorowych".
Chwilę później pierwszy krok w kierunku odwrócenia losów tego meczu postawili podopieczni Yoricka Treille. W 59. minucie Lukasa Horaka pokonał Tim Bozon.
Niemal do końca meczu Francuzi grali z wycofanym bramkarzem, ale nie udało im się po raz drugi pokonać urodzonego w Czechach golkipera "Rysi". Krążek za to, na 15 sekund przed końcem meczu, w siatce umieścił Matic Torok, przypieczętowując utrzymanie Słoweńców.
Francja - Słowenia 0:2 (0:2, 0:0, 0:0)
0:1 Zan Jezovsek - Bine Masic - Rok Kapel (09:22, w podwójnej przewadze)
0:2 Nik Simsic - Rok Kapel - Marcel Mahkovec (16:21)
1:2 Tim Bozon - Alexandre Texier (58:05, pusta bramka)
1:3 Matic Torok (59:45, do pustej bramki)
Sędziowali: Mads Frandsen i Andre Schrader (główni) - Albert Ankerstjerne i Jiri Ondracek (liniowi)
Minuty karne: 8 - 4
Strzały: 29 - 25 (5-10, 10-9, 14-6)
Widzów: 3273
Francja: Papillon - Llorca, Gallet; Perret, Bellemare, Texier - Boscq, Crinon; Bruche, Boudon, Rech - Guebey, Spinozzi; T. Bozon, Ritz, K. Bozon - Dair, Bourgeois; Leclerc, Colotti, Treille.
Trener: Yorick Treille
Słowenia: Horak - Gregorc, Golicic; Sabolic, Torok, Ograjensek - Masic, Magovac; Kapel, Simsic, Mahkovec - Cosic, Stebih; Jezovsek, Macuh, Drozg - Bericic, Podrekar; Langus, Sitar, Sodja.
Trener: Edo Terglav