Szalone pożegnanie z Europą
Added 4 weeks ago
Skomentuj
Borys Kymona
fot. Karolina Sommer | Planet of Hockey
Pierwsza groźna okazja dla zespołu gości pojawiła się już po niespełna 30 sekundach. Strzał na wprost bramki oddał Antti Saarela, jednak guma nieznacznie minęła słupek. Na ripostę tyszan nie trzeba było długo czekać. W 3. minucie spotkania Alan Łyszczarczyk podał zza bramki między buliki do Bartłomieja Jeziorskiego, a ten uderzył w samo okienko bramki Daniela Salonena i dość niespodziewanie otworzył wynik spotkania. Od tego momentu tyska ekipa została zepchnięta do defensywy i atakowała bardzo sporadycznie. Gracze Lukko ponownie przejęli kontrolę nad meczem, ale długo nie mogli tego udokumentować.
Z każdą minutą napór rósł, aż w 8. minucie fińska drużyna wyrównała. Po akcji braci Westergard krążek spod bandy powędrował tuż przed pole bramkowe do Anttiego Saareli, który złapał Tomasa Fucika na przemieszczeniu i pewnym strzałem w okienko doprowadził do remisu. Zmiana rezultatu nie wpłynęła na przebieg gry i wciąż to przyjezdni częściej gościli w tercji rywala. To przyniosło efekt w 17. minucie, kiedy to na ławce kar siedział Matias Lehtonen. Finowie kilkukrotnie zagrażali tyskiej bramce, jednak strzały albo były neicel albo padały łupem Fucika.
Wreszcie pod bramkę agresywniej wjechał Antoine Morand, który wprowadził zamęt w szeregach gospodarzy, sprowadził bramkarza na lód i wystawił do pustej siatki Stevenowi Jandriciowi, a ten nie zmarnował swojej okazji i wyprowadził zespól na prowadzenie.
Druga tercja rozpoczęła się od kolejnych ataków fińskiego zespołu. Bliscy podwyższenia wyniku byli chociażby Antti Saarela czy Antoine Morand, jednak za każdym razem odrobinę lepszy okazywał się Tomas Fucik. Po kilku minutach tyszanie zaczęli wreszcie konstruować ofensywne ataki. Najpierw Daniela Salonena postraszył Mateusz Bryk, a chwilę później padło wyrównanie. Mark Viitanen uderzył z niebieskiej, tuż przed bramką jego uderzenie strącił Henri Knuttinen, a guma kozłując jeszcze po drodze całkowicie zaskoczyła bramkarza.
Po chwilowym zdezorientowaniu graczy Lukko sytuacja wróciła do normy i ponownie to goście przeważali. Radość tyskiego zespołu potrwała zaledwie… 121 sekund. Tyle bowiem potrzebowali gracze z Raumy, żeby ponownie wyjść na prowadzenie. Z akcją wyszedł Antoine Morand, który podaniem uruchomił Onniego Korkka, a ten perfekcyjnie uderzył po bliższym słupku nad parkanem Tomasa Fucika. Nie minęła nawet chwila, a już goście wyszli z kolejnymi atakami. Zdecydowanie najlepszą sytuację zmarnował Arttu Valili marnując akcję sam na sam.
Ostatnie minuty tercji, dośc zaskakująco należały do tyszan. Od 35. minuty ataki gospodarzy nasiliły, a sygnał do ataku dał Henri Knuttinen obijając boczną siatkę strzelając zza obrońcy. Animuszu trójkolorowym dodała dość niepotrzebna kara dla Lukko za nadmierna liczbę graczy na lodzie. To był moment, gdzie tyscy gracze faktycznie usiedli na rywalu i aż prosiło się o bramkę. Bardzo bliksi szczęścia był Filip Komorski, który próbował wręcz wjechać do bramki Daniela Salonena, co nie dało oczekiwanego skutku. Bliski także był Bartłomiej Pociecha dając pole do popisu bramkarzowi, a także strzał rozpaczy na 3 sekundy przed przerwa, który jednak został sparowany parkanem do boku.
Ostatnie 20 minut w tegorocznej Lidze Mistrzów rozpoczęło się dla tyszan jak marzenie. Już 23 sekundy od wznowienia wyrównali za sprawą Mateusza Bryka. Filip Komorski zagrał spod bandy do najeżdżającego „Brykieta”, a ten huknął ile pary w dłoniach i nie dał szans Danielowi Salonenowi. Na trybunach wreszcie zrobiła się atmosfera godna hokejowego święta, a tyscy gracze wyglądali jak natchnieni, w przeciwieństwie do ich rywali, którzy wyraźnie się pogubili. Zaraz mogli otrzymać kolejny cios, lecz Rasmus Heljanko zmarnował wymarzoną okazję będąc w sytuacji sam na sam.
Równo 3 minuty po bramce wyrównującej trójkolorowi wyszli na prowadzenia. Młody bramkarz Lukko źle oszacował dystans do Filipa Komorskiego, którego trafił krążkiem. Ten nie zwykł marnować takich sytuacji i pomimo rozpaczliwych prób interwencji Salonena i jednego z obrońców z ostrego kąta wepchał krążek do pustej bramki powodując na trybunach euforie porównywalną ze zdobyciem złotego gola w dogrywce. Gdy wydawało się, że Finowie nie podniosą się dwóch szybkich nokdaunach, tym razem to oni wyprowadzili kontrujące uderzenie. Onni Korkka uderzył sprzed niebieskiej, jakby od niechcenia, jednak zrobił to na tyle precyzyjnie, że guma ominęła cała tyską formację i całkowicie zaskoczyła zasłoniętego Tomasa Fucika. Tym samym ponownie w Tychach był wynik remisowy.
Ta bramka ponownie wlała nadzieje w serca graczy Lukko. Ponownie przejęli kontrolę nad meczem, spychając tyszan do defensywy. Ci jednak wykorzystywali momenty nieuwagi rywala i urywając się z kontrami. Jedną z takich kontr wyprowadził ponownie Rasmus Heljanko, jednak i tym razem górą był Daniel Salonen. W 58. minucie „krążek meczowy” na kiju miał Mateusz Bryk, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem zabrakło naprawdę niewiele do powrotu na prowadzenie w newralgicznym momencie meczu. Gdy wydawało się, że będzie nas czekać dogrywka, na 48 sekund przed końcem Aarne Itonen w strefie międzybulikowej starał się zwodem odgarnąć obrońców GKS-u, zostawiając krążek Leo Tuuvie, a ten uderzył tuż przy niepokrytym słupku wyrywając 3 punkty zapewniające im 5 miejsce w tabeli fazy ligowej. Pekka Tirkkonen starał się jeszcze ściągać Fucika, jednak nic to nie dało i trójkolorowi porażką pożegnali się z europejskimi rozgrywkami.
GKS Tychy – Lukko Rauma 4:5 (1:2, 1:1, 2:2)
1:0 Bartłomiej Jeziorski – Alan Łyszczarczyk (02:24)
1:1 Antti Saarela – Pathrik Westerlund – Ponthus Wetserlund (07:40)
1:2 Steven Jandric – Antoine Morand (16:16, w przewadze)
2:2 Henri Knuutinen – Mark Viitanen – Mateusz Bryk (27:26)
2:3 Onni Korkka – Antoine Morand (29:27)
3:3 Mateusz Bryk – Filip Komorski – Dominik Paś (40:22)
4:3 Filip Komorski (43:22)
4:4 Onni Korkka (47:09)
4:5 Leo Tuuva – Aarne Itonen (59:12)
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Wojciech Czech (główni) – Michał Gerne i Michał Żak (liniowi)
Minuty karne: 4-8
Strzały celne: 20-30
Widzów: 1778
GKS Tychy: Fucik (do 59:22) – Viinikainen, Bryk; Paś, Komorski (2), Jeziorski – Kaskinen, Kakkonen; Knuutinen, Monto, Viitanen – Pociecha, Walli; Lehtonen (2), Kuru, Heljanko – Sobecki, Bizacki; Drabik, Gościński, Łyszczarczyk
Trener: Pekka Tirkkonen
Lukko: Salonen – Stenqvist, Almari (2); Ponthus Westerholm, Pathrik Westerholm, Saarela – Gelinas, Valila; Beaucage, Morand, Jandric – Viisalo, Olsson; Krannila, Intonen, Tuuva (2) – Hamalainen, Korkka; Ikonen (2), Joki, Haapanen
Trener: Tomi Lamsa
Ten mecz mógł w końcówce przyprawić o zawroty głowy! Zawodnicy GKS-u Tychy przegrali swoje ostatnie spotkanie w tegorocznej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów. Zawodnicy mogli zjeżdżać z lodu ze sporym niedosytem, ponieważ dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, a jeszcze 50 sekund przed końcem remisowali z fińskim Lukko. Niestety, podobnie jak w większości meczów w Europie, los uśmiechnął się do przeciwników i to oni zgarnęli komplet punktów.
Pierwsza groźna okazja dla zespołu gości pojawiła się już po niespełna 30 sekundach. Strzał na wprost bramki oddał Antti Saarela, jednak guma nieznacznie minęła słupek. Na ripostę tyszan nie trzeba było długo czekać. W 3. minucie spotkania Alan Łyszczarczyk podał zza bramki między buliki do Bartłomieja Jeziorskiego, a ten uderzył w samo okienko bramki Daniela Salonena i dość niespodziewanie otworzył wynik spotkania. Od tego momentu tyska ekipa została zepchnięta do defensywy i atakowała bardzo sporadycznie. Gracze Lukko ponownie przejęli kontrolę nad meczem, ale długo nie mogli tego udokumentować.
Z każdą minutą napór rósł, aż w 8. minucie fińska drużyna wyrównała. Po akcji braci Westergard krążek spod bandy powędrował tuż przed pole bramkowe do Anttiego Saareli, który złapał Tomasa Fucika na przemieszczeniu i pewnym strzałem w okienko doprowadził do remisu. Zmiana rezultatu nie wpłynęła na przebieg gry i wciąż to przyjezdni częściej gościli w tercji rywala. To przyniosło efekt w 17. minucie, kiedy to na ławce kar siedział Matias Lehtonen. Finowie kilkukrotnie zagrażali tyskiej bramce, jednak strzały albo były neicel albo padały łupem Fucika.
Wreszcie pod bramkę agresywniej wjechał Antoine Morand, który wprowadził zamęt w szeregach gospodarzy, sprowadził bramkarza na lód i wystawił do pustej siatki Stevenowi Jandriciowi, a ten nie zmarnował swojej okazji i wyprowadził zespól na prowadzenie.
Druga tercja rozpoczęła się od kolejnych ataków fińskiego zespołu. Bliscy podwyższenia wyniku byli chociażby Antti Saarela czy Antoine Morand, jednak za każdym razem odrobinę lepszy okazywał się Tomas Fucik. Po kilku minutach tyszanie zaczęli wreszcie konstruować ofensywne ataki. Najpierw Daniela Salonena postraszył Mateusz Bryk, a chwilę później padło wyrównanie. Mark Viitanen uderzył z niebieskiej, tuż przed bramką jego uderzenie strącił Henri Knuttinen, a guma kozłując jeszcze po drodze całkowicie zaskoczyła bramkarza.
Po chwilowym zdezorientowaniu graczy Lukko sytuacja wróciła do normy i ponownie to goście przeważali. Radość tyskiego zespołu potrwała zaledwie… 121 sekund. Tyle bowiem potrzebowali gracze z Raumy, żeby ponownie wyjść na prowadzenie. Z akcją wyszedł Antoine Morand, który podaniem uruchomił Onniego Korkka, a ten perfekcyjnie uderzył po bliższym słupku nad parkanem Tomasa Fucika. Nie minęła nawet chwila, a już goście wyszli z kolejnymi atakami. Zdecydowanie najlepszą sytuację zmarnował Arttu Valili marnując akcję sam na sam.
Ostatnie minuty tercji, dośc zaskakująco należały do tyszan. Od 35. minuty ataki gospodarzy nasiliły, a sygnał do ataku dał Henri Knuttinen obijając boczną siatkę strzelając zza obrońcy. Animuszu trójkolorowym dodała dość niepotrzebna kara dla Lukko za nadmierna liczbę graczy na lodzie. To był moment, gdzie tyscy gracze faktycznie usiedli na rywalu i aż prosiło się o bramkę. Bardzo bliksi szczęścia był Filip Komorski, który próbował wręcz wjechać do bramki Daniela Salonena, co nie dało oczekiwanego skutku. Bliski także był Bartłomiej Pociecha dając pole do popisu bramkarzowi, a także strzał rozpaczy na 3 sekundy przed przerwa, który jednak został sparowany parkanem do boku.
Ostatnie 20 minut w tegorocznej Lidze Mistrzów rozpoczęło się dla tyszan jak marzenie. Już 23 sekundy od wznowienia wyrównali za sprawą Mateusza Bryka. Filip Komorski zagrał spod bandy do najeżdżającego „Brykieta”, a ten huknął ile pary w dłoniach i nie dał szans Danielowi Salonenowi. Na trybunach wreszcie zrobiła się atmosfera godna hokejowego święta, a tyscy gracze wyglądali jak natchnieni, w przeciwieństwie do ich rywali, którzy wyraźnie się pogubili. Zaraz mogli otrzymać kolejny cios, lecz Rasmus Heljanko zmarnował wymarzoną okazję będąc w sytuacji sam na sam.
Równo 3 minuty po bramce wyrównującej trójkolorowi wyszli na prowadzenia. Młody bramkarz Lukko źle oszacował dystans do Filipa Komorskiego, którego trafił krążkiem. Ten nie zwykł marnować takich sytuacji i pomimo rozpaczliwych prób interwencji Salonena i jednego z obrońców z ostrego kąta wepchał krążek do pustej bramki powodując na trybunach euforie porównywalną ze zdobyciem złotego gola w dogrywce. Gdy wydawało się, że Finowie nie podniosą się dwóch szybkich nokdaunach, tym razem to oni wyprowadzili kontrujące uderzenie. Onni Korkka uderzył sprzed niebieskiej, jakby od niechcenia, jednak zrobił to na tyle precyzyjnie, że guma ominęła cała tyską formację i całkowicie zaskoczyła zasłoniętego Tomasa Fucika. Tym samym ponownie w Tychach był wynik remisowy.
Ta bramka ponownie wlała nadzieje w serca graczy Lukko. Ponownie przejęli kontrolę nad meczem, spychając tyszan do defensywy. Ci jednak wykorzystywali momenty nieuwagi rywala i urywając się z kontrami. Jedną z takich kontr wyprowadził ponownie Rasmus Heljanko, jednak i tym razem górą był Daniel Salonen. W 58. minucie „krążek meczowy” na kiju miał Mateusz Bryk, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem zabrakło naprawdę niewiele do powrotu na prowadzenie w newralgicznym momencie meczu. Gdy wydawało się, że będzie nas czekać dogrywka, na 48 sekund przed końcem Aarne Itonen w strefie międzybulikowej starał się zwodem odgarnąć obrońców GKS-u, zostawiając krążek Leo Tuuvie, a ten uderzył tuż przy niepokrytym słupku wyrywając 3 punkty zapewniające im 5 miejsce w tabeli fazy ligowej. Pekka Tirkkonen starał się jeszcze ściągać Fucika, jednak nic to nie dało i trójkolorowi porażką pożegnali się z europejskimi rozgrywkami.
GKS Tychy – Lukko Rauma 4:5 (1:2, 1:1, 2:2)
1:0 Bartłomiej Jeziorski – Alan Łyszczarczyk (02:24)
1:1 Antti Saarela – Pathrik Westerlund – Ponthus Wetserlund (07:40)
1:2 Steven Jandric – Antoine Morand (16:16, w przewadze)
2:2 Henri Knuutinen – Mark Viitanen – Mateusz Bryk (27:26)
2:3 Onni Korkka – Antoine Morand (29:27)
3:3 Mateusz Bryk – Filip Komorski – Dominik Paś (40:22)
4:3 Filip Komorski (43:22)
4:4 Onni Korkka (47:09)
4:5 Leo Tuuva – Aarne Itonen (59:12)
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Wojciech Czech (główni) – Michał Gerne i Michał Żak (liniowi)
Minuty karne: 4-8
Strzały celne: 20-30
Widzów: 1778
GKS Tychy: Fucik (do 59:22) – Viinikainen, Bryk; Paś, Komorski (2), Jeziorski – Kaskinen, Kakkonen; Knuutinen, Monto, Viitanen – Pociecha, Walli; Lehtonen (2), Kuru, Heljanko – Sobecki, Bizacki; Drabik, Gościński, Łyszczarczyk
Trener: Pekka Tirkkonen
Lukko: Salonen – Stenqvist, Almari (2); Ponthus Westerholm, Pathrik Westerholm, Saarela – Gelinas, Valila; Beaucage, Morand, Jandric – Viisalo, Olsson; Krannila, Intonen, Tuuva (2) – Hamalainen, Korkka; Ikonen (2), Joki, Haapanen
Trener: Tomi Lamsa
