Borys Kymona: Przegrywacie dzisiaj z Zagłębiem Sosnowiec. Jak podsumujesz to spotkanie?
Mateusz Bryk: Myślę, że było to niezłe spotkanie, jeżeli chodzi o przebieg i o naszą grę, ale przegrywamy, więc co do zaznaczenia. Lepiej wygrać w brzydkim stylu niż przegrać w takim stylu, w jakim przegraliśmy dzisiaj. Nie ma co podsumowywać za bardzo.
BK: To był chyba taki mecz z gatunku, jedni grają, drudzy strzelają. Mieliście dużo tych okazji, ale ten krążek nie chciał wpadać do bramki.
MB: Ja myślę, że nie pomagaliśmy szczęściu od początku sezonu, więc ciężko, żeby gdzieś tam się to obróciło na naszą korzyść. Nie wiem, po jednym czy dwóch dobrych meczach musimy jakby popracować nad tym, żeby szczęście nam sprzyjało i jakiś taki pierwiastek, który jest nieznany nikomu, który gdzieś tam
będzie powodował, że te bramki będą padać. To nam doda też takiej, nie wiem, nie nazwę tego pewnością siebie, ale takiej 100 procentowej możliwości ku temu, żeby zamieniać okazję na bramki.
BK: Teraz do końca rundy zostały wam jeszcze dwa mecze. Teraz wasz jedyny cel to jest tylko sześć punktów, czy jednak mimo wszystko ciągle myślicie o
awansie do Pucharu Polski?
MB: Nie, kurczę, nie wiem czy myśleliśmy o tym jakoś tak znacznie. Gdzieś tam się mówiło o tym, bo wiadomo, że GKS Tychy jakby słynie z Pucharu Polski. Może gdzieś to tam niektórych z nas zgubiło to, że myśleliśmy może o tym troszeczkę za dużo i jakaś presja taka wewnętrzna spowodowała to, że powiązało nam to ręce momentami w takich meczach, nie wiem czy kluczowych, ale z rywalami z góry, bo wiemy na którym miejscu aktualnie jesteśmy w lidze, więc myślę, że teraz to jest taki dobry moment, żeby uszło powietrze z każdego z nas, ze wszystkiego, co gdzieś tam towarzyszyło mimo hokejowi, tak bym powiedział i skoncentrować się na każdej kolejnej zmianie, każdym kolejnym dniu, każdym kolejnym treningu i każdej jakiejś takiej jednostce, która gdzieś tam pozwoli nam się regenerować, co przyniesie jakby efekt tego, że będziemy grali, myślę, przynajmniej tak jak dzisiaj.
BK: Te ostatnie mecze pewnie były też dla was wymagające fizycznie, no bo od meczu w Klagenfurcie gracie praktycznie co drugi dzień. No i pewnie to też odczuwacie.
MB: Czy ja wiem? Dzisiaj pokazaliśmy, że z taką drużyną jak Zagłębie potrafiliśmy ich zamykać na długo w ich tercji. Więc jakby jesteśmy przygotowani na trudy sezonu, że możemy nawet grać, powiedzmy codziennie, więc czy to ma jakieś znaczenie? Nie, myślę, że nie. Myślę, że po prostu kwestia tego, że to jest taki zwyczajny w świecie pstryczek w nos od życia i od losu, jeżeli się nie dba o takie małe rzeczy, to potem ciężko jest, żeby z dnia na dzień się to obróciło i nie wiem, jak sobie pomyślimy,"O, teraz zaczniemy grać, to zaczną padać bramki." Nie do końca to tak działa.
BK: Teraz z wielkimi krokami zbliża się też przerwa reprezentacyjna. To też będzie czas, żeby trochę odpocząć od tej ligowej rzeczywistości?
MB: Od ligowej rzeczywistości, przy okazji od hokeja, myślę, że od samych siebie też trochę. Nie jest kwestia jakaś tam, że gdzieś tam kogoś mam dość, żeby to tak nie wybrzmiało. Myślę, że bardziej kwestia tego, że jakby jesteśmy tutaj codziennie, co drugi dzień mamy mecz i jakby jest to takie, powiedzmy, ciśnienie, nawet nie tyle, że jakby presji wyniku, ale jest to takie ciśnienie meczowe i wiadomo, gdzieś tam są te dni cięższe, bo są mi mecze i te ciężkie treningi, które gdzieś tam temu wszystkiemu towarzyszą przy zmęczeniu, więc jakby myślę chyba wszystkim na dobre to wyjdzie, że będziemy mieć czas na to, żeby zregenerować przede wszystkim nasze mózgi do tego, żeby wrócić do gry w lidze z powrotem.
