Mecz zaczął się niezbyt dobrze dla Polaków. W piewszej tercji na nieco ponad trzy minuty przed końcem pierwszej tercji bramkę zdobył N. Osipov, podczas gdy Polska grała w przewadze. Na początku drugiej odsłony drugi raz do siatki Przemysława Odrobnego trafił A. Yeliseyenko. Jak się okazało, były to jedyne bramki Białorusinów w tym spotkaniu.
Trzecia tercja należała już do Biało-Czerwonych. Nasi reprezentanci zaczęli w końcu wykorzystywać sytuacje bramkowe, a pewnym punktem między słupkami naszej bramki był wspomniany Odrobny. Niespełna dwadzieścia sekund po rozpoczęciu ostatniej części gry, bramkę zdobył Marcin Kolusz, dobijając krażek po strzale Pawła Droni.
Ten drugi był również autorem kolejnego trafienia, niecałe dwie minuty po golu Kolusza. Bramkarz białoruski nie miał szans przy uderzeniu Droni spod niebieskiej linii. Na tablicy widniał wynik 2:2 i wtedy coraz śmielej można było myśleć o sprawieniu niespodzianki w starciu z naszymi wschodnimi sąsiadami. Po dziewięciu minutach ta wizja stawała się coraz bardziej realna.
Wtedy to krążek w siatce umieścił Sebastian Kowalówka, który dobił "gumę" po dwójkowej akcji Arona Chmielewskiego i Grzegorza Pasiuta. Reprezentacja Białorusi ani myślała, żeby odpuścić i rzuciła się do odrabiania strat. Jej zawodnicy nie mogli jednak znaleźć sposobu na wychowanka Stoczniowca Gdańsk w bramce. Na nic im się zdało wycofanie bramkarza, gdyż decydujący cios zadał wtedy Aron Chmielewski, umieszczając krążek w pustej, białoruskiej bramce.
Drugie w historii zwycięstwo nad Białorusią stało się faktem. Polska wygrała tym samym turniej Euro Ice Hockey Challenge w gdańskiej hali Olivia. Podczas turnieju było widać, jak bardzo to miasto potrzebuje hokeja na najwyższym poziomie. Na każdym meczu Biało-Czerwonych panowała niesamowita atmosfera, a niemilknący doping z pewnością przyczynił się do triumfu Polaków.