Łukasz Podsiadło: Dużo nauki i pracy jeszcze przede mną
  Dodano 3 lat temu   Skomentuj
Luiza Kowalewska fot. Róża Koźlikowska
O nowej funkcji jaką będzie pełnił w zespole KH Energii Toruń, zmianach w klubie oraz o swojej karierze jako zawodnik opowiadał nam nowy asystent trenera toruńskiego klubu, Łukasz Podsiadło.

Luiza Kowalewska: Co skłoniło Cię, do zmiany “roli” w klubie? 

Łukasz Podsiadło: Na samym początku już padły propozycję, abym może pozostał zawodnikiem i dodatkowo przejął funkcję asystenta trenera. Jednak po rozmowach z prezesem Rozwadowskim doszedłem do wniosku, że albo jeszcze gram, albo zawieszam łyżwy na kołku i zostaję drugim trenerem. Wydaje mi się, że taka opcja “grającego asysenta trenera” nie miałaby szans przejść w drużynie. Zawodnicy w szatni pewnie mieliby do mnie inny stosunek, wiedząc jaką funkcję jeszcze pełnię. Cały czas zadawałem sobie sam też pytanie “Ile czasu mógłbym jeszcze pograć?”. Doszedłem do wniosku, że sezon/dwa sezony raczej nic mi już nie dadzą jako zawodnikowi, a rozpoczęcie czegoś nowego i nabieranie doświadczeń przy doświadczonym trenerze jakim jest Jussi Tupamaki jest bardzo dobrą opcją. Poinformowałem prezesa o swojej decyzji, on miał czas na zastanowienie się nad tym, po czym złożył mi propozycję na którą ja przystałem. 

L.K.: Pierwsze dni w nowej roli za Tobą. Czy coś Cię zaskoczyło? 

Ł.P.: Jednym z pierwszych zaskoczeń jest na pewno podejście trenera do zawodników oraz sposób treningów. Każde ćwiczenie jest wyjaśniane, mówimy co danym ćwiczeniem wzmacniamy i w jakim celu. Już teraz dostrzegam kilka ciekawych spraw, które pokazują w jakim kierunku trzeba iść. 

L.K.: Jak przebiega do tej pory Twoja współpraca z nowym trenerem? 

Ł.P.: Już w pierwszym tygodniu od przyjazdu Jussiego mieliśmy okazję spędzić ze sobą dużo czasu rozmawiając i omawiając sprawy drużyny. Sam trener super do mnie podszedł - wie, że jest to dla mnie całkowicie nowa rola. Powiedział, żebym się nie stresował, pytał o wszystko. Dodał, że on jest tu od tego, żeby właśnie wszystko mi wyjaśnić oraz że mam się nie martwić, bo na pewno będę popełniał błędy, ale jak to już się wydarzy to mam o tym zapomnieć i robić dalej swoje. Nie ma przecież w życiu tak, że ludzie błędów nie popełniają. Wiem, że mogę na Jussiego liczyć i gdy będzie coś nie tak to on mi pomoże. Zresztą oczywiście nie tylko mi, ale także naszym zawodnikom. 



L.K.: W toruńskiej szatni zaszło już kilka zmian. Jak się na nie zapatrujesz i jak je oceniasz?

Ł.P.: Jak wiadomo PZHL szykuje zmiany i od przyszłego sezonu (22/23) wejdą nowe przepisy. Więc musieliśmy, jako klub, zmienić podejście do budowania zespołu. Konieczne jest wprowadzanie naszej toruńskiej młodzieży, która powinna zacząć się ogrywać. Żeby za rok/za dwa nie zderzyć się z rzeczywistością. Dlatego też młodzi zawodnicy muszą przede wszystkim zrozumieć, że mają szansę i wszystko jest w ich nogach i rękach oraz że powinni to wykorzystać jak najlepiej potrafią. Oczywiście wiadomo, że nie będzie tak, że w składzie nie będziemy mieli żadnych obcokrajowców. Obecnie cały czas jesteśmy na etapie poszukiwań wzmocnień drużyny. Zapewnia, że na pewno nie będzie tak, że Toruń będzie przysłowiowym “chłopcem do bicia”, bo zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu. Budujemy drużynę solidną oraz waleczną. 

L.K.: 15 lat na polskich taflach to sporo czasu! Jak wspominasz swoją karierę? 

Ł.P.: Jaką tam karierę. Przygodę! Karierę to miał mój ojciec,a nie ja. Wiadomo, przeżyłem piękne chwile! Zaczynając od tego jak byłem dzieckiem, później przeszedłem przez Szkołę Mistrzostwa Sportowego, dzięki której poznałem wielu ludzi z którymi mam do dzisiaj kontakt. Możemy się nie widzieć kilka lat a jak się spotkamy albo zadzwonimy do siebie to rozmawiamy tak, jakbyśmy jeszcze dzisiaj siedzieli w jednej ławce w szkole. W pamięci mam rówież Mistrzostwa Świata do lat 18, 20. Bardzo wiele tych wspomnień jest w mojej głowie. Na pewno też spadek z toruńską drużyną… To już takie bardziej przykre wspomnienie, ale za to jednym z lepszych będzie mój pierwszy awans do Ekstraklasy, gdzie grałem ze swoim ojcem w jednej drużynie! 

L.K.: Skoro już zacząłeś ten temat. Jesteś w stanie wymienić jakieś swoje najlepsze oraz najgorsze wspomnienie z tych kilkunastu lat?

Ł.P.: Takim najfajniejszym jest właśnie możliwość gry z ojcem w jednym zespole. Razem awansowaliśmy do Ekstraklasy, był nawet taki mecz w którym obydwoje strzeliliśmy gola! Niestety w Ekstraklasie nie było nam już dane zagrać razem, ponieważ już mój ojciec, w wieku 43 lat, zakończył karierę. Później prowadził mnie oczywiście jako zawodnika! Natomiast najgorszym był właśnie ten spadek z toruńską drużyną. Przegraliśmy wtedy z Gdańskiem i to był moment w którym tak naprawdę nikt nie wiedział co będzie dalej. Nie mieliśmy pojęcia co będzie z klubem, z nami… Na szczęście szybko udało nam się wrócić tam gdzie nasze miejsce, czyli do Ekstraklasy! 

L.K.: A czy jest jakiś mecz, który najbardziej zapadł Ci w pamięci? 

Ł.P.: Na pewno te mecze w Sosnowcu o awans z Polonią Bytom, kiedy właśnie występowałem z ojcem w jednej drużynie. Była wtedy bardzo zacięta rywalizacja a tamta atmosfera na trybunach to coś niesamowitego. No i też mecze o awans przeciwko Zagłębiu, kiedy występowałem jako toruński zawodnik. Cały Tor-Tor zapełniony, takie mecze zostają najbardziej w pamięci zawodników. Natomiast jeżeli chodzi o takie młodzieńcze mecze, to pojedynek z Kadrą u20 przeciwko Białorusi w Mińsku. W tym spotkaniu przegrywaliśmy 0:3 a udało nam się go zakończyć wynikiem 3:3. 

L.K.: A jak zapatrujesz się na przyszłość? 

Ł.P.: Teraz jestem po tej drugiej stronie i chciałbym czerpać jak najwięcej z wiedzy Jussiego. Chciałbym się dokształcać oraz szkolić i przekładać to na pracę z młodzieżą. Obecnie jest mi ciężko powiedzieć, czy jest szansa, że kiedyś zostanę pierwszym trenerem... Ale jak już zacząłem. Pracuję z młodzieżą już tyle lat, teraz zaczynam pracę z pierwszą drużyną. Mam nadzieję, że nie będzie to krótka przygoda! Dużo nauki i pracy jednak jeszcze przede mną. 

L.K.: Dziękuję bardzo za rozmowę i powodzenia! 


© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by