Niemoc trwa. Trzecia porażka GKS-u Tychy!
  Dodano 2 lat temu   Skomentuj
Jacek Kopciński fot. Jacek Kopciński | Planet of Hockey
Trzecią ligową porażkę z rzędu ponieśli hokeiści GKS-u Tychy. Tym razem tyszanie musieli uznać wyższość STS-u Sanok, mimo iż prowadzili już z sanoczanami 3:1.

Spotkanie lepiej zaczęli gospodarze, którzy dwukrotnie zagrażali bramce Dominika Salamy. To jednak ich rywale zdobyli w tym meczu pierwszego gola. Jego autorem został Niko Ahoniemi, który otrzymał świetne podanie od Ville Heikkinena i znalazł się w sytuacji “sam na sam” z, broniącym w tym spotkaniu dostępu do tyskiej bramki, Kamilem Lewartowskim. 

Chwilę później mogło być już 2:0. Po niegroźnym z pozoru strzale Bogusława Rapały krążek odbił się bowiem od słupka, a tyszanie mogli mówić o sporym szczęściu. 

W 13. minucie gospodarze stanęli przed świetną okazją, by doprowadzić do wyrównania. Podopiecznym Andreja Sidorenki przyszło grać 5 na 3 przez niespełna dwie minuty. Sanoczanie ofiarnie bronili się przez cały okres gry w osłabieniu, a Dominik Salama pozostał bezbłędny.

Tuż przed końcem pierwszej odsłony spotkania sanoczanie ponownie stanęli przed okazją do pokonania Kamila Lewartowskiego. Jeden z kontrataków finalizował Niko Ahoniemi podaniem do Juho Makeli. Dogranie to było na tyle dokładne i szybkie, że Makela doszedł do sytuacji strzeleckiej, w której Lewartowski nie zdążył przesunąć się między słupkami bramki za lecącym krążkiem. Strzał starszego z Finów był jednak niecelny, przez co pierwszą tercję zakończyliśmy jednobramkowym prowadzeniem STS-u.

W drugiej tercji oglądaliśmy już zupełnie inna drużynę GKS-u Tychy. Mimo to, zaledwie po 81 sekundach po wznowieniu gry na ławkę kar odesłany został Jean Dupuy. Po nieco ponad minucie gry w przewadze w wykonaniu sanoczan składy na lodzie wyrównały się. Nie za sprawą bramki dla STS-u, a przez karę nałożoną na sanocki klub za nadmierną liczbę graczy na lodzie.

Gra 4 na 4, a później 5 na 4 z przewagą GKS-u nie przyniosła zmiany wyniku, jednak zaledwie 35 sekund po karze sanockiego klubu Roman Szturc doprowadził do remisu. Gospodarze poszli za ciosem i po kolejnych dwóch minutach wyszli na prowadzenie. Ponownie autorem bramki okazał się Szturc, który tym razem wykorzystał grę GKS-u w liczebnej przewadze.

Drugi gol nie był końcem zdobyczy bramkowych dla tyszan w tej odsłonie spotkania.  W 31. minucie indywidualną akcją popisał się Filip Komorski. Kapitan tyszan zakończył swoją akcję strzałem i zdobyciem trzeciego gola. 

O ile w drugiej tercji oglądaliśmy odmienioną drużynę GKS-u Tychy, o tyle w tercji trzeciej zdecydowanie lepiej prezentowali się przyjezdni.

Dość szybko padła też pierwsza bramka. Już w 43. minucie szczęśliwie krążek do siatki Kamila Lewartowskiego wbił Alexander Pavlenko. Mołdawianin niesygnalizowanym strzałem z bulika zaskoczył tyskiego golkipera, zdobywając “kontaktowego” gola.

Czarną godziną dla gospodarzy był okres od 47. do 48. minuty. Wówczas podopieczni Miiki Elomo aż trzykrotnie znaleźli drogę do bramki rywali. Zaczęło się od trafienia Sebastiana Harili. Szwed znalazł się dokładnie tam, gdzie strzał Konrada Filipka odbił Lewartowski i umieścił “gumę” w tyskiej bramce. 

Po dokładnie 14 sekundach sanoczanie prowadzili już na tafli Stadionu Zimowego w Tychach. Tym razem “Lewara” pokonał Jere Karlsson, który wykorzystał fakt, że tyski golkiper nie zdążył przemieścić się za krążkiem do drugiego słupka. Na kolejnego gola przyszło nam czekać 56 sekund. Po takim bowiem czasie Ville Heikkinen - niekwestionowany bohater sanockiej drużyny w tym meczu - zdobył kolejną bramkę, mocnym strzałem z pierwszego krążka podwyższając prowadzenie STS-u. 

Trochę czasu musiało upłynąć, aby gospodarze zdołali ochłonąć po stracie czterech goli w trzeciej tercji. Pomóc miała w tym m.in. zmiana bramkarza - w 51. minucie Kamila Lewartowskiego między słupkami zastąpił Tomas Fucik. Gra tyszan z minuty na minutę wyglądała coraz lepiej, jednak daleko było gospodarzom do poziomu, który prezentowali w drugiej odsłonie tego meczu. Często brakowało dokładności w zagraniach “trójkolorowych”, a gdy udało się gospodarzom stworzyć składną akcję, to na ich drodze stał Dominik Salama. Fin nie miał jednak nic do powiedzenia w 52. minucie, gdy, w liczebnej przewadze, pokonał go… wychowanek sanockiej drużyny Jakub Bukowski. 

Na więcej w tym meczu nie było stać podopiecznych Andreja Sidorenki, którzy po raz trzeci z rzędu musieli uznać wyższość przyjezdnych. 

GKS Tychy - Marma Ciarko STS Sanok 4:5 (0:1, 3:0, 1:4)

0:1 Niko Ahoniemi - Ville Heikkinen - Sami Tamminen (07:00)
1:1 Roman Szturc - Emil Bagin - Alexander Younan (25:22)
2:1 Roman Szturc - Jean Dupuy - Emil Bagin (27:52, w przewadze)
3:1 Filip Komorski - Bartosz Ciura - Ondrej Sedivy (30:48)
3:2 Alexander Pavlenko - Jere Karlsson - Ville Heikkinen (42:48)
3:3 Sebastian Harila - Konrad Filipek (46:22)
3:4 Jere Karlsson - Ville Heikkinen (46:26)
3:5 Ville Heikkinen - Vladislav Lysenko - Alexander Pavlenko (47:32)
4:5 Jakub Bukowski - Bartłomiej Pociecha - Ondrej Sedivy (51:11, w przewadze)

Sędziowali: Rafał Noworyta i Bartosz Kaczmarek (główni) - Jacek Szutta i Andrzej Nenko (liniowi)
Minuty karne: 10 - 16
Strzały: 44 - 36
Widzów: 991

GKS Tychy: Lewartowski (od do Fucik) - Bizacki, Kaskinen; Sedivy - Komorski (2), Mroczkowski - Ciura, Pociecha; Bukowski, Galant, Jeziorski - Younan, Bagin; Szturc (2), Boivin (2), Dupuy (2) - Ubowski, Sobecki; Marzec, Starzyński (2), Gościński.
Trener: Andrei Sidorenko

Marma Ciarko STS Sanok: Salama - Karlsson, Valtola (2); Filipek, Lahtinen (2), Ahoniemi (4) - Biłas, Lysenko; Heikkinen, Tamminen, Pavlenko - Florczak (2), Hoglund; Mocarski, Makela, Harila (2) - Rąpała (2), Dobosz, Miccoli.
Trener: Miika Elomo 

© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by