
Jacek Kopciński: W spotkaniu z Koreą zdominowaliście rywali. Co było kluczem do tak wysokiego zwycięstwa?
Jakub Wilk: - Myślę, że mieliśmy przewagę fizyczną i psychiczną nad przeciwnikiem. Strzeliliśmy szybko trzy bramki i dodało nam to dodatkowego wiatru w żagle.
JK: Po wygranej Estonii nad Włochami musieliście pokonać Koreę, aby utrzymać się w tej dywizji. Ta dodatkowa presja miała jakiś wpływ na waszą grę lub podejście do tego spotkania?
JW: - Każdy wiedział o co gramy, ale stres mógłby nam tylko wszystko zepsuć także wyszliśmy na ten mecz jak na każdy inny.
JW: - Szkoda, że worek z bramkami otworzył się dopiero w ostatnim meczu, ale na szczęście zostaliśmy na tym poziomie i mam nadzieje że za rok nasza reprezentacja zaprezentuje się jeszcze lepiej.
JW: - Mieliśmy szanse, aby wygrać z każdym, niestety zawiodła skuteczność, a przeciwnicy okazali się mądrzejsi w swoich zagraniach.
JW: - Wydaje mi się, że wszystkie mecze były na podobnym poziomie. Najtrudniej grało się z Japonia, ponieważ są to szybcy i dobrze wyszkoleni technicznie zawodnicy. Najbardziej szkoda meczu z Włochami, wychodząc na ten mecz mieliśmy nadzieje na brązowy medal, ale niestety tego dnia bramkarz Włochów był w bardzo dobrej dyspozycji, a nam zabrakło odrobiny szczęścia.
JK: Czy awans Japonii cię zaskoczył? Spodziewałeś się, że pokonają oni Ukrainę?
JW: - Nie jestem szczególnie zaskoczony awansem Japonii chociaż spodziewałem się bardziej "meczu na styku" między Ukraina a Japonią.
JW: - Z trenerem Ślusarczykiem pracowałem trzy lata w SMS-ie; później spotykaliśmy się na zgrupowaniach kadry także wiedziałem czego trener wymaga i jaką taktykę stosuję. Na pewno było mi łatwiej przystosować się do jego stylu gry niż chłopakom, którzy nigdy z nim nie pracowali, ale wydaje mi się że każdy po BPS-ie wiedział, co grać i jakie są wymagania w stosunku do danego zawodnika i całej drużyny.