Piorunujący początek i świetna postawa Fucika kluczami do sukcesu
  Dodano 3 miesięcy temu   Skomentuj
Borys Kymona fot. Karolina Sommer | Planet of Hockey
Dzisiejsze starcie między odwiecznymi rywalami z Tychów i Oświęcimia nie bez powodu nazywane było hitem kolejki. Spotkanie to nie zawiodło poziomem, który był wysoki zarówno u zawodników z pola, jak i u bramkarzy, w szczególności u golkipera gospodarzy, który zakończył mecz z czystym kontem.
Spotkanie rozpoczęło się niczym filmy Alfreda Hitchcocka, czyli od “trzęsienia ziemi”. Pierwsza bramka w meczu padła bowiem już niespełna dwóch minutach. Radosław Galant podał krążek pod bramkę, do Mateusza Ubowskiego, który nie miał większych problemów z pokonaniem strzegącego bramki gości Linusa Lundina. 

Spiker nie skończył jeszcze wyczytywać nazwisk strzelców, kiedy 18 sekund później krążek wpadł do siatki po drugiej stronie tafli. Sebastian Kowalówka oddał mocny strzał z niebieskiej linii pokonując Tomasa Fucika, jednak… sędziowie po naradzie dopatrzyli się spalonego. W kolejnych minutach pech nie opuszczał Unitów, chociażby wtedy, gdy po strzale z dystansu guma odbiła się od słupka tyskiej bramki.

W 6. minucie gry pod bramką biało-niebieskich miało miejsce ogromne zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Ilya Korenchuk umieszczając krążek w odkrytej części bramki.  

Druga tercja nie była aż tak intensywna jak poprzednia. W związku z tym na tafli gra utraciła trochę na płynności, a i klarownych sytuacji było mniej. W tyskiej ekipie w dogodnych okazjach mylili się, chociażby Bartłomiej Jeziorski, uderzając z ostrego kąta tuż obok słupka czy Roman Rac, który wpadł do bramki zamiast krążka. U oświęcimian natomiast swoich szans nie wykorzystali Kalle Valtola czy Krystian Dziubiński. Tym razem jednak obydwaj bramkarze pokazali, że są dziś dobrze dysponowani i ta tercja zakończyła się bezbramkowym remisem. 

W ostatniej odsłonie meczu dominującą stroną niewątpliwie była drużyna gości, która zasypywała bramkę Tomasa Fucika gradem strzałów z każdej pozycji, jednak czeski golkiper jakby tym niewzruszony bronił wszystkie celne uderzenia. Swoje szanse zmarnowali Roman Dyukov, Joonas Uimonen, Mark Kaleinikovas czy Erik Ahopelto, jednak albo gumę odbijał Fucik, albo krążek lądował bliżej lub dalej od bramki.

Tyszanie w końcówce nastawili się na grę z kontry i kradzież czasu podczas gier w osłabieniu, jednak Linus Lundin przy próbach Christiana Mroczkowskiego, Oskara Jaśkiewicza czy Mateusza Ubowskiego również zachował czujność. Na 66 sekund przed końcową syreną Nik Zupancic zdecydował się ściągnąć bramkarza i grać w szóstkę przeciw czwórce gospodarzy, jednak to pokerowe zagranie nie przyniosło rezultatu, a bramkarzowi gospodarzy przyniosło 5. shutout w tym sezonie.

GKS Tychy – Re-Plast Unia Oświęcim 2:0 (2:0, 0:0, 0:0)

1:0 Mateusz Ubowski – Radosław Galant – August Nilsson (01:56)
2:0 Ilya Korenchuk – Mateusz Gościński – Viktor Turkin (06:21)

Sędziowali: Sebastian Kryś i Krzysztof Kozłowski (główni) – Dariusz Pobożniak i Eryk Sztwiertnia (liniowi)
Strzały celne: 26 - 35
Minuty karne: 6 - 2
Widzów: 1500

GKS Tychy: Fucik – Nilsson, Kaskinen; Padakin, Komorski (2), Jeziorski – Jaromersky (2), Ciura; Rac, Mroczkowski, Viitanen – Bryk (2), Jaśkiewicz; Gościński, Turkin, Korenchuk – Pociecha, Ubowski; Krzyżek, Galant, Marzec
Trener: Pekka Tirkkonen

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin (do 58:54) – M. Noworyta, Dyukov; Dziubiński, Kaleinikovas, Denyskin (2) - Valtola, Uimonen; Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered; Sadłocha, Lorraine, Olsson Trkulja – Lukawski, Prusak; Krzemień, S. Kowalówka, Sołtys
Trener: Nik Zupancic

© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by