Pierwsze zaskoczenia, rozczarowania i przeboje - kto stracił a kto zyskał w I rundzie PHL
  Dodano 10 lat temu   Skomentuj
fot.
Długo na to czekaliśmy, a gdy już się rozpoczęło to trudno nadążyć. Mowa oczywiście o rozgrywkach PHL. Ani zdążyliśmy się obejrzeć, a tu już koniec października. Co za tym idzie również koniec pierwszej serii spotkań w rodzimej ekstralidze. Większość zespołów miało już okazję zmierzyć się ze wszystkimi przeciwnikami, z którymi dane im będzie rywalizować jeszcze przez kilka miesięcy.
Do tej pory rozegrano w niej 42 mecze, w których padło 313 bramek, co daje średnią prawie 7,5 gola na mecz. 9 z nich zakończyło się dwucyfrowymi zwycięstwami jednego z zespołów. Najwięcej, bo aż 17 bramek padło w meczu Cracovia Kraków - HC GKS Katowice, a rezultat ten po kilku tygodniach powtórzyła Unia Oświęcim gromiąc na swoim lodowisku właśnie zespół ze stolicy Górnego Śląska. W ogóle gracze GieKSy sześciokrotnie schodzili z lodowiska "z bagażem" 10 lub więcej straconych goli. Jeżeli dodamy do tego mecz z Opolem i porażkę 1:9, to otrzymamy 96 bramek  tylko w pierwszej rundzie. Dla porównania powiedzmy, że bramkarze GKS-u Tychy w 48 meczach zeszłego sezonu do swojej "świątyni" przepuścili tylko  101 krążków. Poza występami katowiczan 10 lub więcej goli "przyjęli":  dwukrotnie Polonia Bytom oraz Podhale Nowy Targ.

W 7 z 42 meczów rozegranych w pierwszych 9 kolejkach udało się bramkarzom przynajmniej jednego z zespołów zachować czyste konto. To znaczy - 17% spotkań kończyło się shootout-em  któregoś z bramkarzy. Najwięcej - 3-krotnie tej sztuki dokonał Przemysław Odrobny, a 2-krotnie Ondrej Raszka (obaj zostali powołani na mecze reprezentacji, a więc selekcjoner bacznie obserwuje ligowe rozgrywki). Dokładnie w tej samej kolejności plasują się obaj wymienieni goalie jeżeli weźmiemy pod uwagę statystyki obronionych strzałów. Wychowanek Stoczniowca może pochwalić się ponad 96-procentową skutecznością, a czeski goalkeeper starający się o polskie obywatelstwo obronił 95,4 strzałów oddanych na jego bramkę.

No dobrze, wystarczy już tych liczb. Mimo że są one obiektywnymi wyznacznikami poszczególnych faktów, to prezentują tylko suche dane. A my spróbujemy przeanalizować jak ta runda mogła wyglądać z punktu widzenia kibica. Co was najbardziej zaskoczyło? Kto okazał się pozytywnym a kto negatywnym bohaterem pierwszych 9 kolejek? Jakie macie typy na przyszłość? Oto moje odpowiedzi na postawione wyżej pytania.

Lista przebojów (pozytywnie):

  • Oczywiście tej pozycji nie mogło zabraknąć. Już w zeszłym tygodniu próbowałem zgłębić fenomen tej drużyny. Podhale Nowy Targ, czyli najmłodsza drużyna w całej lidze pierwszą rundę kończyła na pozycji lidera. Nikt, powtarzam to z całkowitą pewnością NIKT nie oczekiwał, że "Szarotki" przebojem wedrą się do grona drużyn walczących o najwyższe miejsca. Asem w talii trenera Ziętary okazał się Rosjanin - Egor Omeljnenko. Praktycznie z marszu wszedł do zespołu i od razu strzelił kilka goli. Co prawda ze słabszymi przeciwnikami, ale cytując Jacka Kubowicza, byłego hokeistę, a obecnie eksperta portalu sportowepodhale.pl - Co mnie u niego uderza, to świetna jazda na łyżwach. Przydatna jazda, nie taka bez głowy. Dobrego gracza poznaje się po tym jak jeździ, gdy ma krążek na kiju. Gdy dostaje „gumę”, to przyspiesza, z 50 na 80 km/h. W przeciwieństwie do naszych hokeistów, którzy jadą szybko bez krążka, a zwalniają, gdy go dostaną. Jeśli jeszcze wyrośnie przed nimi przeciwnik, to jadą jeszcze wolniej 30 km/h. Przy takiej jeździe jak Igor jest możliwość kiwnięcia przeciwnika, łatwo objechać go, przepuścić krążek pod nogą, kijem, przygotować sobie teren do strzału. Przydatny gracz drużynie.
     
    Warto dodać, że rosyjski napastnik sam przybył do Nowego Targu, a swoją przygodę z hokejem w naszym kraju zaczynał do treningów w powstającej drużynie akademickiej. " Szarotki" miały po prostu niebywałego "fuksa". Może to jednak oznaczać, że po kilku gorszych latach, szczęście znów uśmiechnie się do najbardziej utytułowanego klubu w historii polskiego hokeja.Nie można zapomnieć o świetnej postawie Patryka Wronki oraz pierwszej formacji ataku Podhala. Szczerze mówiąc po cichu liczyłem, że talent 19-letniego środkowego w końcu zostanie zauważony, ale za to postawa Dariusza Gruszki i Krystiana Dziubińskiego to naprawdę spore zaskoczenie in plus . Przynajmniej dla mnie.
Jednak najistotniejszą zmianą w grze "Szarotek" to postawa podczas gry w obronie. Wyciągnięto odpowiednie wnioski z poprzedniego sezonu i jak widać są tego efekty. Teraz przed zespołem z Nowego Targu trudniejsze zadanie. Zwykło się mówić, że łatwiej wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Raczej nikt już nie zlekceważy podopiecznych Marka Ziętary. A więc o łatwe punkty będzie niezmiernie trudno. Sama gra z kontry może nie wystarczyć.

Pozostając jeszcze przez chwilę w Nowym Targu, przyjrzyjmy się przez chwilę wspomnianej drużynie akademickiej. Mimo, że nie ma to bezpośredniego związku z rozgrywkami PHL, warto zauważyć, że ten projekt to kompletna awangarda w dotychczas hermetycznie zamkniętym środowisku hokejowym. Na razie nie oceniam czy dołączenie tego zespołu do I-ligowych rozgrywek jest słuszne czy nie. Na pewno ma swoje plusy, ale również minusy. Chciałbym jednak podkreślić, że takie przedsięwzięcie, jeżeli będzie kontynuowane i racjonalnie prowadzone w przyszłości może przynieść zmianę jakościową nie tylko pod względem szkoleniowo-sportowym, ale również organizacyjnym. 

Wiem, że dużo tych "może" ale nie wiadomo jaka będzie przyszłość hokejowej akademii. Właśnie AKADEMII. Standardy tych uczelni wyznaczone przez starożytnych i kontynuowane w kolejnych epokach zobowiązują. Samo słowo można rozumieć na dwa sposoby. Dla celów tego tekstu posłużę się tylko jedną z nich. Otóż słownikowa definicja, która mówi: instytucja nauczająca o charakterze wyższej uczelni, zwłaszcza specjalistycznych szkół wyższych (np. ekonomiczne, medyczne, sztuk pięknych, wojskowe, sportowe) mających samorząd i prawo nadawania stopni naukowych.

I takie coś tylko dla hokeistów. Czapki z głów jeżeli uda się tym projektem odpowiednio zarządzać. Być może za przykładem Podhala pójdą inne kluby w naszym kraju. Współpraca z placówkami edukacyjnymi powinna dać efekty. Warto spróbować, w końcu dużo do stracenia nie mamy.

  • Numer dwa na naszej liście przebojów to postawa zawodników JKH GKS Jastrzębie, a w szczególności Leszka Laszkiewicza. 36-letni hokeista od lat należy do najlepszych graczy w naszym kraju. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jego wysokich umiejętności. Ten sezon jednak zaczął bardzo dobrze. Doskonale rozumie się z Richardem Bordowskim oraz Petrem Polodną. W pierwszej rundzie spotkań trener Kalaber nie mógł w ogóle skorzystać z Macieja Urbanowicza, a Mateusz Danieluk dopiero wraca do formy po kontuzji. Tak więc ciężar zdobywania goli spoczywał głównie "na barkach" zawodników pierwszej formacji. Jak widać po tabeli wywiązywali się oni ze swoich zadań bardzo dobrze. Przemawia za tym także statystyka. Zarówno w klasyfikacji kanadyjskiej jak i w wyścigu o koronę króla strzelców prowadzi Leszek Laszkiewicz. Istotne jest również to, że w pierwszej 5 najlepiej punktujących znajdują się zawodnicy tylko 2 klubów. Mianowicie Sanoka (trzech) oraz Jastrzębia (dwóch). Jeżeli dodamy do tego, że JKH ma najlepszy aktualnie najlepszy bilans bramkowy to widać, że wyniki  sparingów były dobrym prognostykiem przed rozpoczęciem ligowych rozgrywek. Nie można zapomnieć także o postawie bramkarza. Tylko 13 bramek wpuszczonych w 9 meczach I rundy to imponujący wynik. Z czego 7 przepuścił drugi bramkarza ekipy z Jastrzębia - David Zabolotny. Cóż Przemysława Odrobnego można kochać lub nienawidzić, ale świetnej skuteczności obronionych strzałów w tym sezonie nikt mu nie odmówi.

  • Kolejna pozycja w naszym notowaniu to postawa drużyny z Opola. Po ponad 10 latach zawodnicy Orlika zasilili ekstraligowe szeregi. Musieli przyzwyczaić się do nowych warunków, szybszej gry, większych widowni i bardziej wymagających przeciwników. Chyba można stwierdzić, że jak na razie im się to udało. Co prawda opolanie nie walczą o czołowe lokaty w tabeli, ale starają się prowadzić wyrównaną walkę z wyżej notowanymi rywalami. Postawę ekipy prowadzonej przez Jacka Szopińskiego należy docenić tym bardziej, że zespół został skompletowany kilka dni przed startem rozgrywek. Do tej pory wygrali trzy mecze, ale w  tym przypadku można raczej mówić aż o 3 zwycięstwach. Tym bardziej, że żaden z polskich zawodników sprowadzonych do Opola przed startem rozgrywek nie był liderem drużyny, w której wcześniej występował. Mimo sprowadzenia kilku obcokrajowców na razie hokeistom Orlika daleko do czołówki ligi. Ale czas powinien działać na ich korzyść. Z każdym treningiem, z każdym meczem zawodnicy będą się lepiej poznawać, rozumieć co przełoży się na lepsze zgranie, a tym samym osiągane wyniki będą się poprawiać.
  • Czwarte miejsce wśród pozytywów pierwszej rundy zajęli młodzieżowcy. Mimo, że często występują w trzeciej lub czwartej formacji swoich zespołów to potrafią zagrozić bramkarzom rywali. Nie ma się co zbytnio rozpisywać nad postawą młodych zawodników, gdyż prawdziwą weryfikacją ich formy będą grudniowe Mistrzostwa Świata. Warto zaznaczyć jednak, że tacy zawodnicy jak: Fraszko, Kisielewski, Sawicki, Wronka, Jaśkiewicz, Wąsiński, Malicki czy Wanat cały czas są juniorami, a już zaznaczyli swoją obecność na lodowiskach PHL.
  • Ostatni, ale nie mniej ważny i na pewno bardzo pokrzepiający pozytyw dotyczy ekipy z Sanoka. Być może nie jest do końca związany z  krajowymi rozgrywkami, jednak warto o nim wspomnieć. Mowa o inwazji kibiców z Sanoka na rumuński Braszów. Ponad 100 osób na meczu Pucharu Kontynentalnego to świetny wynik. Ogromne gratulacje dla fanów z grodu Grzegorza i powodzenia w przyszłości. Nie tylko pokazali, że wspierają swoją drużynę, ale również z dobrej strony zaprezentowali nasz kraj na arenie międzynarodowej. Oby tak dalej!
A teraz to co zaskoczyło, ale negatywnie:

  • Oczywiście postawa HC GKS Katowice. Żeby było jasne. Zawodnicy nie są niczemu winni. I to nie do nich powinny być kierowane zarzuty czy pretensje. Hokeiści zasługują na szacunek. Za to, że w ogóle im się chce, że nie załamują się porażkami, że dalej starają się walczyć. Nie sztuką jest ganić. Trzeba docenić same chęci. Za to zarzuty powinno się kierować do działaczy klubu z Katowic oraz ludzi, którzy wydali licencję na grę w PHL katowiczanom. Jak można skazać drużynę na dwucyfrowe porażki w każdym meczu. Tym bardziej, że jak na razie nie widać żadnych przesłanek pozwalających mieć nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej. Co jeszcze rzuca się w oczy to fakt, że włodarze GieKSy mimo braku pieniędzy nie zdecydowali się zaprosić do swojej drużyny młodych zawodników, którzy nie dawno skończyli karierę lub nie mieszczą się w składach swoich zespołów. Trudno stwierdzić pod jakim względem zatrudnienie zawodników zagranicznych jest bardziej opłacalne dla szefów klubu ze stolicy Górnego Śląska. Właściwie cała sytuacja wokół zespołu prowadzonego przez Maksymiliana Lebka jest tak absurdalna, że aż śmieszna. Jest to śmiech przez łzy.

  • Równie źle co Katowice radzi sobie drużyna z Bytomia. Co prawda gracze Polonii zapisali na swoim koncie 3 punkty za zwycięstwo nad ekipą z Opola. Wydawało się przed sezonem, że niebiesko-czerwonych stać na zdecydowanie więcej. Sam przed startem sezonu pisałem, że mogą sprawić kilka niespodzianek, a tymczasem niespodzianką są rozmiary porażek w niektórych meczach bytomian. Muszę przyznać, że przeceniłem możliwości tej ekipy. Właściwie jednak nie do końca wiadomo czym jest spowodowana taka słaba dyspozycja zawodników Polonii. Przecież personalnie drużyna nie wygląda wcale źle. Powodem porażek musi więc być coś innego. Może nie najlepsza atmosfera w drużynie, czy raczej brak zgrania poszczególnych formacji? Być może w przyszłości osiągane przez bytomian wyniki poprawią się, ale na razie nic na to nie wskazuje.
  • Ostatnią z negatywnych niespodzianek jest fakt, że praktycznie już po pierwszej rundzie znamy podział na grupę silniejszą i słabszą. W tym momencie z 90% pewnością można stwierdzić -  W pierwszej 6 będą: Jastrzębie, Tychy, Sanok, Kraków i Nowy Targ. jedyną zagadką pozostaje to czy do wymienionej piątki dołączy Orlik Opole czy zajmująca dotychczas 6 miejsce Unia Oświęcim. Niestety podział naszej najwyższej ligi jest aż nadto widoczny. Nie sprzyja to atrakcyjności ligi ani widowiskowości spotkań. Cóż jednak zrobić, do 18 stycznia trzeba będzie wytrzymać.
Pierwsza runda rozgrywek o Mistrzostwo Polski to już przeszłość. Kilka meczów stało na dobrym poziomie, inne raczej nie dostarczyły kibicom wielu emocji. Oczywiście jest to tylko początek sezonu, więc nie można wyciągać daleko idących wniosków, ale wiadomo już jakie drużyny będą walczyły o medale. Największą niespodzianką in plus jest postawa ekipy z Nowego Targu, na przeciwnym biegunie ligowej tabeli jest drużyna HC GKS Katowice. W większości klubów szansę występów dostali młodzi, polscy zawodnicy. Jednak na razie nie stanowią oni o sile swoich zespołów. Zobaczymy jak w przyszłości rozwinie się sytuacja, ale na razie wszystko wskazuje na to, że niżej notowane drużyny nie będą w stanie zagrozić ligowym potentatom. 

P.S. Niektóre treści mogą wydać się nieaktualne, ze względu na to, że tekst powstał przed rozpoczęciem piątkowej kolejki PHL. Od momentu jego napisania do opublikowania minęły zatem dwie ligowe kolejki.
© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by