Jacek Kopciński: Wydarzenia takie jak cieszyńska wystawa zdjęć z mistrzowskiego sezonu pokazują chyba, że pamięć o waszym sukcesie w kibicach ciągle żyje?
Aron Chmielewski: - Na pewno tak. Trzyniec długo czekał na złoty medal. To wyjątkowa rzecz, tym bardziej, że mogłem brać w tym udział. Myślę, że szczególnie dla kibiców z Polski będzie to pamiętna chwila. Cieszę się, że wciąż o tym pamiętają i, że powstała taka wystawa. Ja zacząłem już nowy sezon i znów walczę o złoto, ale ten medal mam, więc jak tylko ktoś chce o tym wspomnieć, to dla mnie jest to bardzo miła sprawa.
JK: Wielu sportowców po sukcesie mówi, że trzeba o nim zapomnieć i skupić się na przygotowaniach do kolejnego meczu, startu, turnieju... Wy wciąż świętujecie czy faktycznie skupiacie się już wyłącznie na sezonie 2019/20?
AC: - Czas na świętowanie już był. Co było minęło. Za nami ciężki okres przygotowawczy do nowego sezonu. To sport, więc złote medale i sukcesy szybko idą w niepamięć. Liczy się tylko to, co tu i teraz. Wiemy, że to co zrobiliśmy rok temu musimy powtórzyć i w tym sezonie. Kibice pamiętają i ciągle chcą świętować, a my oczywiście możemy być częścią takich wydarzeń, ale wiemy, że ciągle musimy udowadniać, że jesteśmy mistrzami Czech i chcemy nimi być nadal.
JK: Dla wielu kibiców z Polski jesteś magnesem i powodem ich przyjazdu na mecze Trzyńca, a nie Vitkovic.. Czujesz się ambasadorem polskiego hokeja?
AC: - Na pewno takim ambasadorem się nie czuję. Cieszę się jednak, że liczba kibiców z polski na trybunach trzynieckiej Werk Areny jest bardzo duża. Chciałbym jak najdłużej być w tym miejscu i jak najdłużej cieszyć kibiców swoją grą. Oby było to na jak najwyższym poziomie i z jak największymi sukcesami. Każdy fan jednak sam może wybrać czy bliżej mu na mecze Trzyńca czy Vitkovic. Cieszę się, że jestem w tej drużynie i w tym mieście, gdzie jest spora mniejszość z Polski. Chciałbym, aby jak najwięcej kibiców jeździło wspierać moje Ocelari.
JK: Rozpocząłeś kolejny sezon w czeskiej lidze. Czujesz, że Trzyniec to twój nowy dom?
AC: - Trzyniec to drugi klub, w którym jestem najdłużej. Wychowałem się w Gdańsku, więc Stoczniowiec jest klubem, w którym się wychowałem. W Trzyńcu jestem już sześć lat, więc to mój drugi, a może nawet pierwszy dom. Tu mam żonę, tu urodziły mi się dzieci, tu zaczęliśmy nowe życie. Myślę, że pomału Trzyniec staje się moim nowym domem.
JK: Mistrzostwo Polski czy mistrzostwo Czech? Które z nich jest dla ciebie cenniejsze?
AC: - Zdecydowanie mistrzostwo Czech, bo znacznie więcej wysiłku należy włożyć, aby je wywalczyć. To inny poziom, więc znacznie więcej ciężkiej pracy i wysiłku kosztowało mnie zdobycie złota w Czechach. Mimo to każde z nich bardzo cieszy. Gra się po to, aby wygrywać i podnosić nad głową kolejne trofea, więc z każdego z nich bardzo się cieszę. Liga czeska jest jednak o poziom wyżej niż PHL.
JK: Nowy sezon rozpoczęliście jednak od słabszej postawy w Champions Hockey League.
AC: - Na pewno myślimy o Lidze Mistrzów poważnie. Nasi sponsorzy i prezesi chcą, abyśmy zaszli w niej jak najdalej. Mecze grupowe CHL rozpoczynają się jeszcze przed sezonem ligowym. Przed tymi spotkaniami nie mamy zbyt wielu rozegranych meczów. Mamy tylko spotkania sparingowe, w których drużyna nie jest jeszcze zbudowana w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli. Przez to spotkania grupowe CHL są poniekąd meczami przedsezonowymi, bo w nich drużyna nie jest jeszcze w 100% gotowa. Mimo to Ligę Mistrzów traktujemy jak najbardziej poważnie. Chcemy wyjść z grupy i zajść jak najdalej. Początek faktycznie mieliśmy słaby, ale ogólnie my dość słabo zaczynamy, ale jesteśmy facetami i lubimy dobrze kończyć a nie zaczynać.
JK: Zapytam jeszcze o to, co miało miejsce przed kilkoma dniami czyli o twoje spotkanie z Pawłem Zygmuntem. Dla was obu był to chyba wyjątkowy moment?
AC: - Był to bardzo pozytywny moment spotkać młodszego o osiem lat kolegę, którego wcześniej może nie znałem, ale znałem jego mamę, która sędziowała mi mecze jeszcze w 1. lidze czy w ligach juniorskich. Za Pawła trzymam mocno kciuki, bo to młody chłopak o ogromnym potencjale. Mam nadzieję, że za niedługo będzie stanowić o sile naszej kadry narodowej. Oby jak najwięcej takich ambitnych zawodników, którzy chcą powalczyć, wyjechać na testy i próbować swoich sił w ligach zagranicznych. Może za mniejsze pieniądze, ale walczyć o grę w lepszych ligach. Bardzo się cieszę i trzymam za Pawła kciuki. Polska potrzebuje takich zawodników.
JK: Myślałem, że powiesz coś o tym, że rośnie ci w Extralidze konkurencja...
AC: - Nie, zdecydowanie nie odbieram tego jako konkurencji. Bardzo pozytywnie odbieram grę Pawła w Extralidze. Przed meczem w Trzyńcu zaprosiłem go do siebie na obiad. Siedzieliśmy i długo rozmawialiśmy. Mówiłem mu, że to jego premiera, więc niech strzeli bramkę, ale my wygramy (śmiech) i tak się stało! Na pewno nie odbieram tego jako konkurencji. Oby jak najwięcej Polaków grało na jak najwyższym poziomie, a ta piękna dyscyplina się rozwijała w naszym kraju. Chciałbym, aby reprezentacja, czyli nasza wizytówka się rozwijała, a młode pokolenie widziało piękno w tej dyscyplinie.
JK: Na koniec zapytam o to na ile tegoroczne wyjazdy Polaków za granicę są - w twoim odczuciu - efektem wprowadzenia w PHL ligi open i jak to wpłynie na poziom rozgrywek?
AC: - Liga Open jest dość kontrowersyjnym tematem. Jestem jednak za tym, aby w drużynach była konkurencja; coś na kształt wyścigu szczurów. Przez całą swoją karierę brałem udział w takim wyścigu szczurów; w klubach była to zdrowa, silna konkurencja. W Stoczniowcu Gdańsk tego nie doznałem, ale w Cracovii już tak. Wiem, że to buduje i rodzi nowych, dobrych zawodników - mistrzów to zbyt duże słowo. Bez konkurencji człowiek nigdzie nie zajdzie, a liga open, w moim odczuciu, podniesie poziom polskiej ligi, a także wykreuje w Polsce nowych, młodych, ale i silnych graczy - nie tylko utalentowanych, bo takich mamy dość - ale tych z charakterem, którzy będą potrafili przebić się przez ciężkie płótno.