Bardzo dobry początek tego meczu zanotowali hokeiści Comarch Cracovii. Już po niespełna dwóch minutach gry krakowianie objęli prowadzenie po golu Tomasa Franka. Fatalny w skutkach błąd przytrafił się jednemu z tyskich defensorów, który nieopacznie podał krążek do Mateusza Bezwińskiego. Ten odegrał do Franka, a Czech umieścił "gumę" w bramce Johna Murraya.
Na kolejnego gola musieliśmy czekać do 14. minuty, kiedy to w zamieszaniu podbramkowym Damian Kapica wykorzystał złe ustawienie "Jaśka Murarza", objechał bramkę tyszan i podwyższył prowadzenie "Pasów". Nieco ponad minutę później mieliśmy już 3:0. Okres gry krakowian w liczebnej przewadze wykorzystał Jakub Saur, który popisał się precyzyjnym strzałem spod linii niebieskiej.
Ostatnie słowo w pierwszej części gry należało jednak do "trójkolorowych", którzy na nieco ponad dwie minuty przed końcem tercji wykorzystali grę 5 na 3 i zdobyli pierwszego gola.
W drugiej części gry urzędujący mistrzowie Polski - już bez Murraya, którego zastąpił Kamil Lewartowski - kontynuowali pogoń za wynikiem. Szybko strzelone bramki Olafa Bizackiego i Mateusza Gościńskiego dały podopiecznym Krzysztofa Majkowskiego upragniony remis.
Na drugą przerwę obie ekipy zjeżdżały jednak przy jednobramkowym prowadzeniu "Pasów". Krakowianie bowiem, za sprawą trafienia Josepha Widmara, ponowie wyszli na prowadzenie
Niespełna sześć minut gry w trzeciej odsłonie spotkania wystarczyło przyjezdnym, aby po raz drugi doprowadzić do remisu. Po strzale Olafa Bizackiego golkiper krakowian nie zamroził krążka, który powoli zmierzał do linii bramkowej. W tej sytuacji najlepiej odnalazł się Christian Mroczkowski, który skierował go do bramki "Pasów", dając remis i, jak się później, okazało dogrywkę.
W dodatkowym czasie bramek nie oglądaliśmy, więc dopiero w rzutach karnych rozstrzygnęły się losy tego spotkania. W nich aż pięciokrotnie napastnicy okazywali się stroną dominującą, a decydujący najazd wykonał Filip Komorski.