Przed sobotnim meczem jastrzębianie mieli wszystkie atuty po własnej stronie - wygrywali w serii 3:1 i decydujący cios w walce o mistrzostwo Polski mogli zadać na własnym lodzie.
Piąty mecz finałowy rozpoczął się dla jastrzębian w najlepszy możliwy sposób - już po niespełna sześciu minutach gospodarze prowadzili z Comarch Cracovią 1:0. Gola otwierającego wynik tego spotkania zdobył Jan Sołtys.
W drugiej tercji krakowianie przyspieszyli nieco tempo gry, jednak bardzo długo czekaliśmy na pierwszy błąd Patrika Nechvatala. Ten przyszedł dopiero w 32. minucie, gdy Jeremy Welsh znalazł drogę do bramki JKH. Remis trwał zaledwie trzy minuty. Po takim bowiem czasie jastrzębianie ponownie prowadzili na Jastorze. Tym razem Denisa Perevozchikova pokonał Kamil Wałęga.
W trzeciej tercji wydawało się, że przewaga gospodarzy topnieje z każdą minutą. Przyjezdni raz po raz zamykali jastrzębian w ich własnej tercji obronnej, próbując doprowadzić do wyrównania i odwrócić losy tego meczu. Desperacka próba pokonania Nechvatala przyniosła w końcu zamierzony skutek, gdy na ławkę kar powędrował Mateusz Bryk. Wówczas krakowianie wykorzystali okres gry w przewadze, a golkipera JKH, strzałem spod linii niebieskiej, pokonał Jakub Saur.
I tym razem wynik remisowy został przełamany przez zawodników z Jastrzębia-Zdroju. Na 91 sekund przed końcem trzeciej tercji Jiri Klimicek po raz trzeci zmusił Denisa Perevozchikova do kapitulacji i, jak się później okazało, ustalił wynik meczu, zdobywając gola na wagę pierwszego w historii mistrzostwa Polski dla JKH GKS-u Jastrzębie.
Jastrzębianie przeszli do historii również dlatego, iż jako pierwsza drużyna zdobyli w jednym sezonie Superpuchar, Puchar oraz mistrzostwo Polski.