Od pierwszych minut spotkania obie drużyny grały dość ostrożnie. Zawodnicy obydwu drużyn miały szansę otworzyć wynik spotkania, jednak za każdym razem czegoś brakowało. W 13. minucie na ławkę kar trafił Christian Mroczkowski. Gospodarze próbowali wykorzystać grę w przewadze, jednak krążek nie odnalazł drogi do bramki.
Na początku drugiej tercji obu drużynom również brakowało celności. Dopiero gdy w 27. minucie Marzec odesłany został na ławkę kar, to oświęcimianie zdołali w końcu otworzyć wynik spotkania. Da Costa wygrał wznowienie, zagrał do Pangelova a ten posłał mocne uderzenie z niebieskiej i pokonał Fucika. Dupuy próbował szybko odpowiedzieć, ale posłał krążek prosto w Linskouga. Swoje szanse miał również Kaskinen, jednak nie wykorzystał on ich. Na sekundy przed zakończeniem drugiej części spotkania Jakobsons próbował z niebieskiej, lecz posłał krążek minimalnie obok słupka.
Trzecią tercję bardzo mocno zaczęli Tyszanie. Goście próbowali za wszelką cenę doprowadzić do wyrównania ale bardzo dobrze radził sobie Lindskoug. W 48. minucie spotkania ponownie na ławkę kar trafił Szymon Marzec. Grę w przewadze próbował wykorzystać Cichy, lecz trzykrotnie nie udało mu się umieścić krążka w bramce. Mimo wielu prób zdobycia bramki przez tyską drużynę, oświęcimski bramkarz pozostawał niepokonany. W 58. minucie doszło do zamieszania pod tyską bramką, najlepiej w tej sytuacji odnalazł się Dziubiński i z najbliższej odległości umieścił krążek w bramce podwyższając tym samym prowadzenie na 2:0. Trener tyszan szybko zareagował i poprosił o czas. Chwilę później zdecydował się zdjąć bramkarza, ale to niestety nie pomogło. I to drużyna z Oświęcimia zrobiła pierwszy krok w stronę finału.
Tauron Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Tychy 2:0 (0:0, 1:0, 0:1)