Tylko 182 sekundy kibice czekali na pierwszego gola w toruńsko-sosnowieckim pojedynku, a pierwsze trafienie spotkania należało do Zagłębia, a dokładniej do Damian Tyczyńskiego, który umieścił krążek między parkanami Ekholma. Tak szybkie prowadzenie w kolejnych minutach nieco uśpiło gospodarzy. Przez kolejne 10 minut to torunianie kontrolowali przebieg gry i kilkukrotnie byli bliscy pokonania Spesny’ego. Na szczęście dla gospodarzy ich golkiper dobrze wszedł w dzisiejsze spotkania i pewnie ratował swoją drużynę przed utratą gola. Trzeba też uczciwie przyznać, że zawodnicy Energi w tym okresie nie stworzyli sobie jakiś idealnych okazji, a strzały w światło bramki nie należały do kategorii “trudnych”. Zresztą sam pojedynek niezbyt “porywał” i toczył się w bardzo przeciętnym tempie. Z ciekawszych wydarzeń tej tercji, można jeszcze wyróżnić co najwyżej słupek po strzale Niklasa Salo. Po 20 minutach 1:0.
Początek drugiej odsłony zdecydowanie dla sosnowiczan. Od pierwszych sekund gospodarze narzucili swój styl gry i mocno “przycisnęli” gości. Po kliku minutach naporu golkiper torunian skapitulował po raz drugi, a na listę strzelców wpisał się Stadel, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym. Miejscowi nie zwalniali tempa i przeciągi kolejnych kliku minut mogli, a nawet powinni trafić po raz trzeci. W tym okresie hokeistów Energi stać było co najwyżej na grę z kontrataku, ale wciąż bezbłędny był Patrik Spesny. Po 10 minutach tercji tempo gry spadło. Uaktywnili się za to sędziowie, którzy w niewielkim okresie czasu nałożyli dwie dość kontrowersyjne kary na hokeistów z Sosnowca. W żaden sposób nie pomogło to jednak gościom, którzy drugą odsłonę grali zwyczajnie słabo. Druga tercja, tak jak i pierwsza zakończona minimalnym zwycięstwem Zagłębia.
Ostatnia odsłona z każdą minutą gry stawała się coraz bardziej nerwowa. Posypały się wykluczenia, zarówno po stronie Zagłębia jak i Energi. Lepiej na tym wyszli gospodarze, którzy wykorzystali swą podwójną przewagę w 41 minucie spotkania. Autorem trafienia został Jakub Saur. Chwilę później na listę strzelców wpisać się mógł Lindgren, ale w dobrej sytuacji przeniósł krążek nad bramką. Wciąż bardzo słabo spisywali się przyjezdni. Do tego w ich szeregach narastała frustracja i kolejne wykluczenia. Mający ułatwione zadanie sosnowiczanie po raz kolejny wykorzystali przewagę jednego zawodnika w 54 minucie. Patryk Krężołek po znakomitym podaniu Nahunki z najbliższej odległości umieścił “gumę” pod poprzeczką toruńskiej bramki. Czwarta bramka Zagłębia wydawała się ostatecznie rozstrzygać sprawę zwycięzcy. Ostatecznie bardzo słaba dziś Energa uległą Zagłębiu Sosnowiec 0:4, a pierwszy shoot-out w sezonie zaliczył Patrik Spesny.