Patryk Krężołek: Żadne laury nie są dla mnie ważne
  Dodano 3 lat temu   Skomentuj
fot. fot. Karolina Sommer
Na swoim koncie ma już dwa mistrzostwa Polski juniorów, a w jego kolekcji brakuje już tylko seniorskiego złota. Kontuzja wykluczyła go z gry, w najważniejszej fazie sezonu, ale po raz pierwszy w życiu mógł sprawdzić się w roli motywatora drużyny. O tym, że zmiany są nowym rozdaniem i o tym, że w życiu trzeba mieć plan B. W obszernej i szczerej rozmowie dla Planet of hockey, napastnik katowickiej GieKSy, Patryk Krężołek.

Paulina Laby: Gdy rozmawialiśmy ostatni raz podczas wywiadu do "Młodych Zdolnych" znajdowaliśmy się w prawie takich samych okolicznościach. Wychodziłeś z kontuzji, ale w tamtym przypadku byliśmy przed fazą play-off, a w tym kilka dni po jej zakończeniu. Co się od tego czasu zmieniło?
Patryk Krężołek: Zdecydowanie nie podobają mi się okoliczności, w których się spotykamy i albo musimy zmienić częstotliwość, albo okazję (śmiech). Od czasu, kiedy rozmawialiśmy zmieniło się naprawdę wiele.. Przede wszystkim mam dużo więcej szans na grę. Kiedy grałem w drużynie Toma Coolena, gdzieś te szanse uciekały i ciągle musiałem walczyć, próbowałem zyskać zaufanie. Podobnie było u trenera Risto Dufvy, tam również początek był ciężkie. Gdy z Katowic odszedł wspomniany trener, zacząłem grać regularnie i spędzać dużo więcej czasu na lodzie. Wciąż staram się jednak wprowadzać jakieś zmiany i nie staję w miejscu.

Pozostał u Ciebie niedosyt tego sezonu?
- Myślę, że to nie tylko z mojej strony, ale u całej drużyny, bo gdzieś mieliśmy większe aspiracje i nie wyszło.. A jeśli chodzi o mnie.. Nie chciałem żeby mój sezon zakończył się w taki sposób, ale mam jeszcze nadzieję, że pojadę na kadrę i uda mi się zagrać kilka spotkań. Jeżeli dostanę powołanie i zdrowie pozwoli, to z pewnością będę chciał reprezentować kraj.

A jak teraz z Twoim zdrowiem? Co dokładnie się wydarzyło na meczu w Katowicach?
- Wjechałem do ciała, nieszczęśliwie wpadłem w bandę po starciu, po czym niefortunnie uderzyłem barkiem i głową. Początkowo wydawało mi się, że coś poważniejszego stało mi się z szyją, że być może gdzieś, coś naciągnąłem, ale zjeżdżając do boksu, dotknąłem obojczyka i już wiedziałem, że to nie skończy się za dobrze. Teraz jest już lepiej. Trochę trenuję, mogę strzelać i jest to dużo lepsze, bo nie siedzę bezczynnie, tylko mogę coś robić.

Czy, gdyby Katowice grały w finale, czułbyś się na siłach, by zagrać?
- Na pewno podjąłbym to ryzyko. Byłoby to ryzyko, które mogłoby się skończyć bardzo źle, albo też bardzo dobrze. Jak to się mówi – kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

Jak grało się Wam cały sezon bez kibiców? Jaki był dla Ciebie ten sezon?
- Dziwny, strasznie dziwny.. Bez kibiców, z tymi obostrzeniami.. Przede wszystkim na początku było zupełnie inaczej. Sezon przygotowawczy był inny, bo sami się przygotowywaliśmy. Największym brakiem bez wątpienia byli kibice, bo oni zawsze pomagają i jest dużo lepsza atmosfera niż, jak gra się przy pustych trybunach. U nas, w Satelicie, jest to tym bardziej odczuwalne, bo kibice robią robotę ze względu na małą halę. A co do naszej gry, to graliśmy w kratkę i brakowało nam skuteczności. Traciliśmy głupie punkty i to również było widać w play-off’ach.

Początek sezonu był jednak dla Ciebie bardzo dobry. Co mecz, to dokładałeś na swoje konto kolejne punkty.
- Tak, wydaje mi się, że cały ten sezon miałem dobry. Gdzieś udawało mi się strzelić, zapunktować i to mnie cieszyło. Niestety wszystko przerwała kontuzja, przez którą nie mogłem pomóc drużynie. Kto wie, może, gdybym zagrał, skończyłoby się to zupełnie inaczej. W sumie w naszej drużynie ostatnio borykaliśmy się z kontuzjami, więc to również gdzieś miało swoje plony.

Czy zmiana trenera Wam pomogła?
- Zmiana trenera zawsze pomaga. Jest to nowy zastrzyk energii dla drużyny, bo każdy musi się pokazać i walczyć, dawać z siebie 150 procent. Tak naprawdę zmiana trenera, to też nowe rozdanie w składzie, w którym każdy musi starać się o miejsce.

A propos miejsca w składzie. W GieKSie było też kilku nowych zawodników, jak Ci się z nimi pracowało?
- Trochę się zmieniło, bo kilku zawodników odeszło, ale dużo Finów również do nas dołączyło. Zostało parę zawodników bardziej doświadczonych i myślę, że od każdego Fina można coś wyciągnąć i czegoś się uczyć. Podobnie jest w przypadku innych obcokrajowców, których staram się podpatrywać. Osobiście grałem z Finami przez pewien moment – w sumie dość długo – i nieźle się nam współpracowało. Ich aklimatyzacja w naszej drużynie była szybka i mogę też powiedzieć, że dużo nam pomagają.

Na swoim koncie masz mistrzostwa Polski, ale juniorów. Brakuje więc ciągle tego seniorskiego..
- Tak (śmiech) Na pewno jest to dla mnie ogromna szkoda, bo dążyłem do tego, żeby w tym sezonie się udało. Śmiałem się z tatą, że zrobię wszystko, żeby tylko tego mistrza w tym sezonie zdobyć, ale niestety.. Jest to taki mój cel, który chcę osiągnąć. Chcę mieć ten tytuł i dołożyć to trzecie złoto do kolekcji.

3 lata temu śmiałeś się, mówiąc, że gdzie nie przyjdziesz, tam zdobędziesz mistrza. Niestety od tego czasu sięgnąłeś tylko po srebro..
- (śmiech) Oczywiście było to poniekąd żartobliwie. Ale rzeczywiście, co sezon miałem to złoto, czy to za czasów, gdy graliśmy w juniorze młodszym, czy w CLJ-ce. Praktycznie z sezonu na sezon był ze mną tytuł mistrza, ale w Katowicach się nie udało. Zdobyliśmy srebro – niestety. Taki jest sport i wygrywa lepszy.

Czy według ciebie Katowice to pretendent do mistrzowskiego tytułu? Jesteś w stanie zdobyć z nimi mistrza?
-Myślę, że tak. Uważam, że ta drużyna ma naprawdę duży potencjał i z roku na rok zmienia się nam dużo w składzie, ale te zmiany są bardzo równe. Zawodnicy, którzy odchodzą, zastępowani są dobrymi graczami, którzy mogą pomóc drużynie. Uważam, że mistrzowski tytuł jest w naszym zasięgu.  Myślę również, że w tamtym sezonie również mogliśmy być blisko, bo po meczach z Nowym Targiem, gdzie wygraliśmy, w końcu zaczęła ta drużyna wyglądać lepiej i szła do góry. Z meczu na mecz się rozpędzaliśmy i po Nowym Targu trafiliśmy na Tychy, gdzie tyski zespół również miał swoje problemy. Było to widoczne na lodzie, przez co wiedzieliśmy również szansę na pokonanie Tychów. Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby wtedy sezon się nie zakończył, to moglibyśmy to zrobić.

Mimo, że masz kilka tytułów za czasów juniorskich, to chyba nie lubisz być na świeczniku. Zdaje się, że nie za bardzo odpowiada Ci bycie gwiazdą?
- Nie, zdecydowanie nie jest to moja bajka (śmiech). Zostałem wychowany tak, że nie można od razu wszystkim się ekscytować. Każdy sukces jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Do pracy cięższej i dużo bardziej intensywnej, bo żadne laury nie są dla mnie ważne. Bardziej patrzę na dobro drużyny niż na swoje indywidualne osiągnięcia. Nie chcę, by ktoś mi zapisywał zasługi, bo wszystkie bramki i sukcesy zawdzięczam całej drużynie.

Czy doszedłeś już do tego momentu, w którym Ty sam możesz powiedzieć o sobie, że jesteś doświadczonym zawodnikiem?
- Doświadczenie jest dużo większe niż jeszcze np. 3 lata temu, ale czy mógłbym o sobie powiedzieć, że jestem doświadczonym zawodnikiem.. Myślę, że to jeszcze nie ten czas, że jeszcze mam chwilę i przede mną kilka lat rozwoju. Dopiero po tym, jak coś zagram, osiągnę i będę pomagał drużynie, to wtedy powiem, że jestem doświadczonym hokeistą.

Chyba się nie doceniasz..
- Może to nie jest to, że się nie doceniam, co wiem, że stać mnie na dużo więcej i muszę jeszcze ciężej pracować. Nie mam takiego podejścia, że tylko ja robię coś dobrze, bo na sukcesy pracuje cała drużyna i cały czas będę takiego zdania. 

Chodziły słuchy, że przed tym sezonem chciałeś pożegnać się z Katowicami.
- Tutaj bardziej chodziło o to, że w Katowicach po zakończeniu sezonu przez pandemię rozwiązano umowy i nie wiadomo było, co będzie w klubie i czy hokej w ogóle będzie tu istniał. Na szczęście nic wielkiego się nie stało, ale owszem dostawałem propozycje z innych klubów. Gdy drużyny się dowiedziały, że nie mam aktualnego kontraktu, to oferty się pojawiły. W razie wypadku musiałem mieć plan B na następny sezon.

W takim razie, w następnym sezonie również zobaczymy Cię w Satelicie?
- Tego jeszcze nie wiem. Czekam na rozwój sytuacji i koniec mojego kontraktu, jak również na propozycję Katowic. Rozważam również myśl wyjechania za granicę i spróbowania swoich sił w nowej lidze.

To jakie są w tym momencie Twoje marzenia? A może bardziej cele niż marzenia?
- Moim najważniejszym celem jest to, żeby dalej się rozwijać i z sezonu na sezon być coraz lepszym. Na swoje szczęście mam jeszcze w perspektywie okres kilku lat, w których mogę się rozwijać i chcę z tego, jak najbardziej skorzystać.

Jednym z Twoich marzeń była gra w reprezentacji. Marzenie zostało więc spełnione.
- Tak, tak i myślę, że każdy zawodnik chce reprezentować swój kraj na wszelakich turniejach, więc cieszę się, że dostaję tę szansę i muszę dalej ciężko pracować, żeby pokazywać trenerowi, że chcę grać, że nadaję się do tej kadry i poświęcam się dla niej.

Jak układa Ci się praca z trenerem Kalaberem? Jest to odpowiednik trenera, z którym chciałbyś pracować w przyszłości?
- Ja jestem zadowolony z tej współpracy, choć nie miałem zbyt wielu trenerów. Uważam, że trener Kalaber wnosi dużo rzeczy, których można powiedzieć, że nie widziałem. Cieszę się z możliwości tej współpracy i wiem, że wiele mi da.

A czy sama gra z zawodnikami na reprezentacji dużo Ci daje? Wtedy masz okazję sprawdzić się ze wszystkimi zawodnikami.
- Nie traktuję tego jako sprawdzenie się, a bardziej jako dobry moment do tego, by zobaczyć wszystkich tych zawodników razem na lodzie. Znamy się poza nim, więc gdy gramy przeciwko sobie jesteśmy trochę wrogami. Miło jest przyjechać na kadrę i traktować się po przyjacielsku, tak jakby chciało się to traktować. Niestety to jest sport i rywalizacja jest jego nieodłączną częścią, a na kadrze atmosfera jest inna. Wtedy możemy się pośmiać, porozmawiać i odetchnąć od ciągłej rywalizacji.

Skąd bierzesz swoją motywację do tego, by stawać się lepszy? Kto Ci ją daje? Sam z siebie wiesz, że możesz więcej?
- Tak, mam coś takiego, że wiem, że mogę zrobić coś dużo lepiej i zredukować swoje błędy. Każde podpatrzenie zawodników na treningu daje mi dużo do myślenia i jednocześnie motywuje, bo mam świadomość, że ktoś robi coś lepiej niż ja. Wtedy ja również chcę robić to tak samo dobrze i jest to moją największą motywacją.

Stałeś się bardzo waleczny na lodzie. Z czego to wynika?
- To chyba zasługa trenera Parfionova, który wniósł do naszej drużyny taką część, w której skupiliśmy się na grze ciałem i na rozbijaniu się. Jestem pewien, że to mi bardzo dużo dało i będzie mi bardzo pomocne.

Przegrałeś kiedyś jakąś bójkę?
- Nie miałem ich za dużo w swojej karierze i chyba nie kojarzę takiej bójki, w której był jakiś wynik rozstrzygający (śmiech) Muszę też przyznać, że nie bardzo skupiam się na takich detalach, bo jestem zawodnikiem bardziej ofensywnym. Zdecydowanie więcej mojej uwagi poświęcam na strzelanie bramek i tworzenie akcji. Jednak, gdy jest jakaś sytuacja pod bramką, czy spięcie pomiędzy zawodnikami to myślę, że to jest ważniejsza część tych bójek, tego team spirit-u, w którym rzucisz się za kolegę i staniesz w jego obronie. To jest ważne, bo każdy widzi, że może na Ciebie liczyć i w razie czego jesteś z nim.

Drużyna to takie Twoje największe wsparcie, gdy nie masz tutaj nikogo bliskiego?
- Wiadomo, że rodzina i znajomi wspierają, ale moją drugą rodziną jest właśnie drużyna, która jest nie tylko w pracy, ale i poza domem. Oni wspierają, pomagają i walczą za ciebie tak, jak ty za nich.

Gdybyś mógł stwierdzić, gdzie będziesz za 5 lat, to co byś powiedział?
- Chyba nie potrafię niczego powiedzieć. Jestem takim typem człowieka, który nie wybiega za daleko w przyszłość. Wolę myśleć z dnia na dzień, nawet jeśli chodzi o plany na przyszły sezon. Chcę już powoli podejmować decyzję, ale czekam na informację z Katowic, a później zobaczymy, jak potoczą się moje losy.

To teraz odpoczynek?
- Odpoczynku jako takiego nie będzie, bo jestem po kontuzji i chcę być w 100 procentach przygotowany na zgrupowanie, jeśli dostanę powołanie. Muszę wrócić do swojej formy fizycznej i będę chciał ten wolny czas poświęcić na trenowanie.

Czy w Twojej głowie dalej jest myśl o fizjoterapii?
- A tak (śmiech) Ciągle mam to z tyłu głowy i o tym myślę, bo jak wiemy życie różnie może się potoczyć i trzeba mieć jakiś plan B, być może alternatywę na życie.

Czego byś sobie życzył?
- Zdrowia, to jest dla mnie najważniejsze. I w sumie to niczego więcej.

Na koniec zapytam, co ostatnio robiłeś pierwszy raz w życiu?
- Oj.. Ciężkie pytanie…(śmiech) Ale przypomniałem sobie! Pierwszy raz w życiu stałem w boksie i starałem się wspierać chłopaków w grze.

Podobała Ci się perspektywa z drugiej strony? No i jak Ci poszło?
- Nie jest to moja ulubiona strona boksu, a o to, czy się podobało, trzeba zapytać chłopaków z drużyny (śmiech). Oni muszą odpowiedzieć, czy ich denerwowałem, czy może motywowałem (śmiech).

© 2024 PlanetOfHockey.com

O nas  |  Redakcja  |  Kontakt
Powered by